Nie chcieli go w PGE Ekstralidze, chociaż za nowym szkoleniowcem rozglądali się we Wrocławiu, Toruniu i jego rodzinnej Częstochowie. Nie chciał go też w eWinner 1.LŻ ROW Rybnik, w którym pracował w poprzednim sezonie. Ba, prezes rybniczan, Krzysztof Mrozek chciał wręcz szkoleniowca odrobinę upokorzyć, zamiast 15 tysięcy netto, proponując mu w nowej umowie jedynie 8 tysięcy brutto za każdy miesiąc pracy. W efekcie Cieślak przyjął ofertę Canal+ i został stałym ekspertem telewizyjnym na sezon 2022. Czy to oznacza, że definitywnie zakończył trenerską karierę? Cieślak już jechał "na picu"? Wszystko na to wskazuje, bo trudno nie oprzeć się wrażeniu, że Cieślak w ostatnich latach jechał już głównie na magii własnego nazwiska, a sukcesów nie odnosił, ani w pracy z kadrą, ani z klubami. - On na picu jedzie. (...) atmosferę dobrą robi. Gdzie idzie, bierze najlepszych zawodników, ale to też jest trenerska mądrość - tak w książce Małgorzaty Domagalik "W grze", mówił o Jurgenie Kloppie, trenerze FC Liverpool, jeden z najwybitniejszych polskich piłkarzy w historii, wiceprezydent UEFA, Zbigniew Boniek. Potem tłumaczył, że słowa te nie dotyczyły trenerskich umiejętności Niemca, ale jedynie stylu jego zachowania. - Powiedziałem, że jest fantastycznym trenerem, zawsze dostaje najlepszych piłkarzy, ale w całokształcie, w sposobie bycia, jedzie trochę na picu - wyjaśniał Boniek w rozmowie z TVN24. W żużlowym światku cytat dotyczący Kloppa idealnie pasuje do trenera Cieślaka, który ostatni wielki sukces zaliczył w 2017 roku. Wówczas na torze w Lesznie z reprezentacją Polski sięgnął po złoto w Pucharze Świata. Potem aż trzy razy próbował zdobyć drużynowe mistrzostwa świata w zmienionej formule Speedway of Nations, ale kończyło się tylko medalami z mniej cennego kruszcu (brąz i dwa srebra), co kibice przyjmowali z dużym rozczarowaniem. Cieślak tłumaczył się, że nigdy nie traktował tej imprezy poważnie, krytykował jej fatalny regulamin rozgrywek (po dwóch dniach zmagań o mistrzostwie decydował jeden, finałowy bieg). Faktem jednak jest, że miał uczucie niedosytu, zwłaszcza po finale w Lublinie, w 2020 roku, który kończył jego przygodę z reprezentacją Polski. Wówczas poza rywalami na przeszkodzie stanęła także pogoda, która nie pozwoliła przeprowadzić jednodniowej imprezy do końca.] PGE Ekstraligi nie wygrał od prawie dekady W lidze Cieślak jako trener też jest multimedalistą. Jego drużyny aż 14 razy zdobywały medale DMP, w tym cztery razy złote. Ostatni raz z mistrzostwa Polski cieszył się jednak już prawie dekadę temu - w 2012 roku w Tarnowie. Potem już była tylko seria większych i mniejszych rozczarowań. W klubie z Małopolski pracował w sumie przez trzy lata (2012-14), na zasadzie umowy sponsorskiej zawartej z głównym sponsorem zespołu - Grupą Azoty. Gdy pojawiły się zapowiedzi, że sponsor zamierza zmniejszyć swój wkład w finansowanie zespołu, skład na sezon 2015 będzie znacznie słabszy, a szkoleniowiec będzie musiał przejść na garnuszek klubu, nastąpiło szybkie rozstanie. - Ręce mi opadają, jak czytam takie zapowiedzi zarządu. Mam ważną umowę z klubem jeszcze na kolejny sezon, więc moglibyśmy gadać jedynie o jej rozwiązaniu, a nie o jakimś nowym kontrakcie i przechodzeniu na klubowy garnuszek. Błazna z siebie dalej robił nie będę, więc mówię, że ja już za wszystko pięknie dziękuję. Chciałem zostać w Tarnowie na kolejny sezon nawet w sytuacji, gdy skład miał być słabszy. Przez trzy lata udało się, przy pomocy Grupy Azoty, stworzyć fajną drużynę. Jak się jednak patrzę na, to co się teraz wyrabia, to już nie mam najmniejszej ochoty na ciąg dalszy - tłumaczył na łamach "Przeglądu Sportowego" swoje odejście. Skandal w Ostrowie Przeniósł się do Ostrowa, gdzie z drużyną MDM Komputery Ostrovią, która nie była stawiana w roli faworyta, był o krok od wywalczenia awansu do PGE Ekstraligi. Skończyło się jednak przegranym dwumeczem z Lokomotivem Daugavpils i skandalem. Działacze jego drużyny zarzucili mu prowadzeniem zespołu pod wpływem alkoholu, a badanie alkomatem, wykonane godzinę po zakończeniu spotkania, wykazało 1 promil alkoholu w wydychanym powietrzu. - Dla mnie jest to dziwne, że dopiero po zakończeniu spotkania, czyli kiedy już jestem po pracy, były takie pretensje jak dzisiaj. To było godzinę po meczu, nie wiem, dlaczego trzeba robić z tego taką aferę. Jeśli ktoś w taki sposób to wymyślił, to trzeba było wykonać takie badanie przed spotkaniem, a nawet w trakcie jego trwania nawet przed ostatnim wyścigiem. Wtedy moglibyśmy dyskutować. A po godzinie po meczu mogłem się napić piwa, mogłem napić się z trenerem Kokinem szklankę tego wyrobu, jaki ze sobą przywożą. Jednak to wszystko odbyło się po zakończeniu meczu - wytłumaczył się Cieślak i z całej sprawy wyszedł obroną ręką. Po aferze zarząd klubu z Ostrowa podał się do dymisji, a wkrótce później klub ze względu na zadłużenie nie dostał licencji na kolejny sezon i zniknął na rok z żużlowej mapy Polski. Cieślaka zawiódł Jason Doyle Na zwycięską ścieżkę Cieślak miał powrócić w Zielonej Górze, gdzie w 2016 roku podjął się poprowadzenia naszpikowanej gwiazdami ekipy Falubazu. W debiutanckim sezonie, po przegranej w półfinale z Get Well Toruń skończyło się tylko brązem. Atak na złoto miał jednak nastąpić w 2017 roku. Drużyna m.in. z Jasonem Doyle’m, Patrykiem Dudkiem, Piotrem Protasiewiczem i Jarosławem Hampelem łatwo wygrała rundę zasadniczą, ale potem niespodziewanie uległa Fogo Unii Leszno (40:50 w Lesznie i 45:45 u siebie). - Bardzo mi żal, że nie pojedziemy w finale. Powinniśmy pojechać dużo lepiej w pierwszym meczu w Lesznie. Zawiódł dziś Jason Doyle, który był naszym liderem, mało punktów zdobył też w Lesznie - skomentował porażkę Cieślak. Wkrótce potem zielonogórzanie przegrali rywalizację o brąz ze Stalą Gorzów, a cała drużyna się rozpadła. Doyle, który niedługo później został indywidualnym mistrzem świata, przeniósł się do Torunia, Jarosław Hampel do Leszna, a i sam trener Cieślak ewakuował się z Zielonej Góry, przyjmując ofertę z rodzimej Częstochowy. Jako oficjalny powód podał chęć bycia bliżej matki, przebywającej w częstochowskim hospicjum. W Częstochowie witano go jak króla! Pod Jasną Górą przywitano Cieślaka jak króla. Podczas przedsezonowej prezentacji kibice długo skandowali jego imię i nazwisko. Drużyna oparta na Leonie Madsenie i Fredriku Lindgrenie w pierwszym sezonie zrealizowała plan minimum i awansowała do play off. Tam jednak nastąpiło brutalne zderzenie z rywalami. W półfinale Włókniarz dwa razy uległ Stali Gorzów, a potem przegrał także rywalizację o brąz z Betard Spartą Wrocław. Rok później pomógł klubowi zdobyć pierwszy po 10 latach medal w lidze. W półfinale częstochowianie wprawdzie zostali zdemolowani przez Fogo Unię Leszno (dwie porażki różnicą 14 punktów), ale zdołali się podnieść i wygrali batalię o trzecie miejsce z Falubazem Zielona Góra. Kto zostanie najlepszym sportowcem 2021 roku? - GŁOSUJ TUTAJ! Prawdziwym zwieńczeniem pracy Cieślaka w Częstochowie miał być jednak dopiero sezon 2020. Działacze mocno sięgnęli do klubowego budżetu i do Madsena oraz Lindgrena dołożyli trzecią gwiazdę - Jasona Doyle’a. Wszyscy eksperci zgodnie skazywali Włókniarz na przynajmniej awans do finału. Tym bardziej, że drużyna zaczęła sezon od trzech efektownych zwycięstw. Po kilku niespodziewanych porażkach na własnym torze (z Motorem, Falubazem i Fogo Unią) zrobiło się jednak bardzo nerwowo. Pojawił się pomysł z dosypaniem glinki bez zgody władz PGE Ekstraligi. Według częstochowskich działaczy jego autorem miał być Cieślak, ale gdy okazało się, że w wyniku potężnej ulewy nie da się przygotować nawierzchni na mecz z Moje Bermudy Stalą Gorzów, doświadczony szkoleniowiec... zrezygnował z pracy w klubie. Cała odpowiedzialność spadła więc na prezesa Michała Świącika, a spotkanie przegrane walkowerem sprawiło, że częstochowian w ogóle zabrakło w play offach. Cieślak spojrzał na tor.... i złożył rezygnację Aferę pod Jasną Górą wykorzystał prezes ROW-u Rybnik, Krzysztof Mrozek. Po tragicznym sezonie 2020 chciał uspokoić nastroje wśród rybnickich kibiców, którzy głośno domagali się jego dymisji i sięgnął po autorytet najlepszego żużlowego trenera świata. Ten brał czynny udział w budowie składu i po jego ogłoszeniu stwierdził wprost, że celem zespołu będzie awans do PGE Ekstraligi. Zaporą nie do przejścia w półfinale play off eWinner 1.LŻ okazała się jednak drużyna Arged Malesy Ostrowa Wlkp. Widać... ciemność! - Rune (Holta, przyp. red.)? Co ja mu mogę powiedzieć, jak chłop jest przed pięćdziesiątką. W ogóle cieszę się, że jemu jeszcze chce się w to bawić. Jakby Michael (Jepsen Jensen - przyp. red.) był dobry, to jeździłby w PGE Ekstralidze. Jeździliśmy sobie, do play-offów awansowaliśmy. Ale dzisiaj zderzenie ze skałą i będzie trzeba się zastanowić, co dalej. Bo jest ciemność - powiedział szkoleniowiec po dotkliwej porażce w Ostrowie, która brutalnie zakończyła rybniczanom sezon. Czy zakończyła też karierę szkoleniowca Marka Cieślaka? Zobaczymy. Takiemu szkoleniowcowi z pewnością marzyłoby się bardziej spektakularne zejście z trenerskiej sceny, ale nie zanosi się by ktoś jeszcze uwierzył w jego magię.