Pod Jasną Górą szkoli się obecnie kilkunastu młodych żużlowców, od tych najmłodszych w miniżużlu, po indywidualnego mistrza świata juniorów i młodzieżowego mistrza Polski - Jakuba Miśkowiaka. Talenciakami opiekuje się m.in. drużynowy mistrz świata z 1996 roku, Sławomir Drabik, ale sam prezes też ma oko do obiecujących chłopaków. Osobiście jeździ regularnie na młodzieżowe zawody i odwiedza miniżużlowe obiekty, wypatrując kolejnych, którzy mogli w przyszłości jeździć z "Lwem" na plastronie. Wcześniej taktyka była inna. Częstochowianie po prostu oferowali najbardziej lukratywne kontrakty. Tak trafił pod Jasną Górę właśnie Miśkowiak, o którego stoczono zwycięski transferowy bój z Apatorem Toruń. Teraz częstochowianie obserwują znacznie młodszych chłopaków, a prezes Świącik bardzo dobrze radzi sobie w roli skauta. Ostatnio był w Rybniku Chwałowicach na obiekcie "Rybek" Rybnik i kto wie czy wkrótce nie zaowocuje to kolejnymi przenosinami pod Jasną Górę. W orbicie zainteresowań działaczy Włókniarza znalazł się bowiem 13-letni brązowy medalista drużynowych mistrzostw Polski, Marcel Kowolik. Kowolik pójdzie za Ludwiczakiem? Rok wcześniej częstochowianom w podobnych okolicznościach w oko wpadł ówczesny miniżużlowy indywidualny wicemistrz Polski, Szymon Ludwiczak i chociaż głośno protestowali wtedy działacze ROW-u Rybnik, chłopak ma już ma za sobą pierwszy sezon szkolenia na torze przy ul. Olsztyńskiej. W podobnych okolicznościach trafiali do Włókniarza inni. Wystarczyło, że prezes Świącik dostrzegł talent u jakiegoś chłopaka, a już szykowana była oferta. Tak do częstochowskiej drużyny trafił chociażby Kajetan Kupiec. Kupiec przewracał się, ale trzymał gaz - Przyjechał na trening do Częstochowy ze szkółką Janusza Kołodzieja. Pamiętam, że polecano mi innych, ale to Kajetan przykuł moją uwagę. Nawet jak popełniał błędy i się przewracał, to szybko otrzepywał kevlar, wsiadał na motor i w kolejnych biegach nadal trzymał gaz - opowiadał sternik Włókniarza, który już parę miesięcy później złożył Kupcowi propozycję kontraktu. Nie pomylił się w ocenie jego talentu. W tym roku Kupiec razem z Frankiem Karczewskim Bartłomiejem Kowalskim, Jakubem Miśkowiakiem i Mateuszem Świdnickim sięgnęli po drużynowe mistrzostwo Polski juniorów. Chociaż Kupiec i Karczewski dopiero na początku przyszłego roku skończą 16 lat, Włókniarz nie może się opędzić od ofert na ich wypożyczenie. Chce ich kilka klubów eWinner 1.LŻ, na czele z Cellfast Wilkami Krosno i Abramczyk Polonią Bydgoszcz. Ten drugi zresztą (ściągnięty w wieku 12 lat z Ostrowa Wlkp.), nazywany kolejnym Bartoszem Zmarzlikiem, ma ponoć jeszcze większy talent niż Kupiec. Silniki wybierają jak w supermarkecie Dlaczego młodzi żużlowcy tak chętnie przenoszą się do klubu z Częstochowy? Odpowiedź jest prosta. Prezes Świącik stwarza najlepszym warunki, o których w innych ośrodkach mogą tylko pomarzyć. Podczas gdy gdzie indziej muszą wystawać pod gabinetami prezesów z prośbą o jedną czy dwie opony, w Częstochowie warsztat stoi dla nich otworem. Nie dość, że akcesoriów żużlowych mają pod dostatkiem, to nawet w silnikach Flemminga Graversena mogą ponoć wybierać jak w supermarkecie. Mają też zwracane wszystkie koszty dojazdów na treningi. W sumie każdy zdolny adept kosztuje częstochowian około 300 tysięcy rocznie. Kiedy będą ligowe medale? Oczywiście nie wszyscy są nawet z tak cieplarnianych warunków zadowoleni i chcą pokornie czekać na swoją ligową kolej. Bartłomiej Kowalski po sezonie 2021 uznał, że ma dosyć czekania na miejsce w składzie i przeniesie się do Betard Sparty Wrocław, a Włókniarz z tego tytułu dostanie jedynie 50 tysięcy złotych odstępnego zapisanych w kontrakcie, bo władze GKSŻ uznały, iż jako trzeciemu klubowi w karierze tego żużlowca, ekwiwalent za wyszkolenie się Włókniarzowi nie należy (domagali się 240 tysięcy złotych). Nawet jednak takie straty finansowe nie zmieniają faktu, że taka polityka częstochowianom po prostu opłaca. Formację młodzieżową już mają najsilniejszą w Polsce i zabezpieczoną na lata. Pora tylko by jej potencjał wreszcie przełożył się na medale w PGE Ekstralidze. W 2021 roku trener Piotr Świderski tej juniorskiej siły wykorzystać nie potrafił i częstochowianie drugi rok z rzędu nawet nie awansowali do play off. W przyszłym roku z kłopotami młodzieżowego bogactwa będzie się mierzył znacznie bardziej doświadczony Lech Kędziora.