W ubiegłym tygodniu leszczyńska Unia oficjalnie ogłosiła angaż Andrzeja Lebiediewa. Ich zespół nie powala na łopatki i wiele wskazuje na to, że będą musieli walczyć o utrzymanie w PGE Ekstralidze. Łotysz nie wyobraża sobie jednak spadku najbardziej utytułowanego klubu żużlowego w Polsce. Te słowa ucieszą kibiców z Leszna Reprezentant Łotwy rozmawiał w trakcie sezonu z kilkoma ekstraligowymi klubami. Ostatecznie porozumiał się w Lesznie. Teraz opowiada, jak do tego doszło. - Jednym z głównych czynników był leszczyński tor. Bardzo się ucieszyłem, gdy dowiedziałem się o zainteresowaniu mojej osoby ze strony Unii Leszno, bo ten tor bardzo mi odpowiada. Lubię się pościgać, a ten owal na to pozwala - przyznał. 29-latek zdaje sobie sprawę z historii tego klubu. Bardzo docenia fakt, iż będzie mógł w nim startować. - To nie są moje wymysły tylko fakty. Unia to królowa polskiego żużla. To mi od razu przychodzi do głowy, bo jest to najwybitniejszy klub żużlowy w Polsce. Chyba każdy się zgodzi, że coś w tym klubie jest. Wola walki i ci kibice, którzy niosą ten zespół - odparł. Unia spadnie z Ekstraligi? On sobie tego nie wyobraża! W zespole z Leszna zaszły kosmetyczne zmiany. Jaimon Lidsey nie będzie już zawodnikiem do lat 24, więc w jego miejsce wskoczył Keynan Rew. Za Chrisa Holdera sprowadzono natomiast Lebiediewa. Eksperci skazują ich na walkę o utrzymanie. - Wydaje mi się, że możemy powalczyć o cokolwiek. Na razie o tym nie rozmawialiśmy z klubem. Na to wszystko przyjdzie czas i z pewnością sztab w określonym momencie przedstawi nam cele na przyszłoroczny sezon. Na pewno jest to niewyobrażalny scenariusz, żeby Unii zabrakło w Ekstralidze - dodał. Wszyscy dobrze wiedzą, jak skuteczny od kilku lat na torze w Lesznie potrafi być kapitan - Janusz Kołodziej. To właśnie od niego Andrzej chce zaczerpnąć jak najwięcej wiedzy. Mistrz świata wyszedł na swoje. Ten transfer to strzał w dziesiątkę Nie wiedział jak wjechać na stadion Były mistrz Europy dopiął swego. Bardzo zależało mu na startach w najlepszej lidze świata, a teraz będzie w niej jeździł już drugi rok z rzędu. Zdaje sobie sprawę i tłumaczy, dlaczego ubiegłoroczne wyniki nie były w jego wykonaniu najlepsze. - Bardzo się cieszę, że mogę zostać w Ekstralidze na kolejny sezon, bo czułem ten rozbrat z najlepszą ligą świata. Tory są teraz całkiem inaczej przygotowywane, niż kiedyś. Są bardziej wygłaskane i trzeba się do tego na nowo przyzwyczaić. Jak przyjechałem do Gorzowa, to nie wiedziałem, z której strony na stadion się wjeżdża. To mówi samo za siebie. Dlatego uważam, że przyszły sezon pod tym względem będzie dla mnie łatwiejszy. Zauważyłem też dużo błędów technicznych z mojej strony. Traciłem punkty na dystansie oraz przez defekty i ta średnia przez to spadła - zakończył. Szymon Makowski, INTERIA Co za bomba! Rosyjski gwiazdor przedłużył kontrakt z polskim klubem