Dominik Kubera przebojem wszedł w 2015 roku do PGE Ekstraligi, a w finale najlepszej ligi świata już wtedy pokazał, że ma papiery na jazdę. Wychowanek Unii Leszno zdobył wówczas 6 punktów, zwyciężając dwa wyścigi i zostawiając w pokonanym polu takich zawodników, jak Maciej Janowski czy Maksym Drabik. 2015 rok to także pierwszy złoty medal DMP Kubery, a kolejne dokładał w barwach Unii w latach 2017-2020. Ostatnie dwa sezony to kolejne złote krążki dorzucone do pokaźnej już kolekcji. Tym razem w barwach Motoru Lublin. - Świetnie smakuje ten medal. Jestem zadowolony i dumny, bo całym zespołem pojechaliśmy doskonałą fazę play-off. Zjednoczyliśmy się, wyciągaliśmy wnioski i byliśmy szybcy na torze. Osobiście czułem się fajnie na Stadionie Olimpijskim. Przede wszystkim byłem szybki, bardzo dobrze mi się startowało. Finał jest finałem i nerwy były tutaj większe. Przygotowanie do tego meczu było bardzo ważne - powiedział Dominik Kubera. Był włos od paraliżu. Ten medal smakuje wyjątkowo Całe środowisko żużlowe drżało o zdrowie Dominika Kubery, kiedy ten upadł podczas treningu przed Grand Prix Polski w Warszawie i uszkodził kręgosłup. Już dzień później zawodnik Motoru Lublin przeszedł operację i teraz ponownie cieszy kibiców swoją jazdą, choć jak sam przyznaje - był od włos od paraliżu. Zdaniem Dominika Kubery trudniej obronić tytuł, niż go zdobyć. Wiele wskazuje na to, że w przyszłym sezonie ponownie lublinianie będą głównym faworytem do złotego medalu DMP. - Każdy medal jest niesamowity. Obroniliśmy tytuł. Trudniej się broni niż zdobywa. Naprawdę byliśmy jednością i wyciągaliśmy wnioski. To wszystko składa się na wynik końcowy - zakończył Kubera.