Piątkowe ściganie w PGE Ekstralidze rozpocznie wyjazdowe spotkanie Arged Malesy Ostrów we Wrocławiu. - Niezwykle cenię sobie Ostrów Wielkopolski, to miasto. Ich miłość do żużla zawsze była uczuciem nieco niewdzięcznym. Jacek Brucheiser czy Franciszek Jaziewicz to byli super chłopcy, którzy może i jeździli za czapkę śliwek, ale ścigali się na tyle efektownie, że trudno było nie bić im braw. Widziałem ich będąc małym dzieckiem, gdy przyjeżdżali do Wrocławia. Piękne dzieje, romantyczny żużel. Myślę, że w Ostrowie dalej żywe jest uwielbienie z tamtych lat - wspomina dawne wrocławsko-ostrowskie pojedynki Tomasz Lorek, reporter Eleven Sports. Kibice traktują pierwszą potyczkę dnia ze sporą rezerwą, nieco po macoszemu. Trudno im się dziwić, skoro na teren drużynowych mistrzów kraju przyjeżdża najsłabsza drużyna PGE Ekstraligi. - Wiem, że oni bardzo chcieliby wyjść z roli Kopciuszka. Realia są co prawda takie, że będzie im o to niezwykle trudno, lecz biorąc poprawkę na ich hart ducha, na to co jadą "Gapa" z "Walasem" i odrodzonym Chrisem Holderem czy to, że Olivier Berntzon wciąż jeszcze może się odrodzić i udowodnić, że niegdyś był uczestnikiem cyklu Grand Prix myślę, iż zobaczymy jeszcze w ich wykonaniu fajne ściganie - przekonuje nasz ekspert. Tai Woffinden jest jak lew Wrocławscy kibice mogą mieć spore problemy z czesaniem się przed dzisiejszym wyjściem na stadion. Sporą część swych włosów wyrwali sobie z głów w miniony weekend, gdy Tai Woffinden zmagał się z ogromnymi problemami podczas turnieju Grand Prix w chorwackim Gorican i wyjazdowego spotkania w Częstochowie. - Uwielbiam Taia za dystans do życia. My, Słowianie kochamy traktować wszystkie sprawy śmiertelnie poważnie. Przeraża mnie to, choć wiem, że kryje się za tym troska kibica o wynik. Nie wiem dokładnie jaki wpływ na problemy Woffindena mają kwestie związane z silnikami, ale jestem pewny, że ten człowiek w dalszym ciągu chce na żużlu dokonywać rzeczy wielkich. Natomiast ojcostwo, rodzinne ciepło i to, że układa z dziećmi Koloseum z klocków Lego nakręca go dodatkowo na tyle, że wkrótce z pewnością udowodni jakiego kalibru jest zawodnikiem. Wrocław nieraz zabije mu jeszcze brawo. On ma to po prostu wpisane w genach. Zawsze chce sięgać szczytów. Nigdy nie zadowoli się minimalizmem. Trzy tytułowe mistrzowskie świadczą o tym najlepiej - deklaruje Lorek. A dołek formy? Zdarza się nawet największym mistrzom, to zupełnie ludzkie. Byłoby czymś nienaturalnym, gdyby jedna osoba bez przerwy wszystko wygrywała. Nawet Novak Djokovic schodzi czasem z kortu pokonany i nie zmienia to faktu, że jest legendarny i wybitny - dodaje. - Wiem oczywiście, że Tai uwielbia rodzinne ciepło i ma już w głowie plan na to, co robić po zakończeniu kariery. Mimo to nie dopada go lenistwo, bo on cały czas bardzo chce wygrywać. Gdy na treningu każą mu biec przez dwie godziny, to on pobiegnie trzy. Ze wszystkiego wyciąga absolutne maksimum. Na szczęście wszyscy jesteśmy ludźmi, nie robotami i każdy z nas popełnia błędy, więc myślę, że akurat jego poziom aspiracji wciąż jest na poziomie bardziej niż wystarczającym - zarzeka się słynny dziennikarz. - Kiedyś w Andorze zagadnąłem Woffindena o maksymę Barry’ego Sheena, absolutnej legendy MotoGP, który osiągał sukcesy mimo rock-and-rollowego trybu życia i przyjaźni choćby z George’em Harrisonem z The Beatles. Na ścianie muzeum w stolicy księstwa wywieszone są jego słowa: "Nie czekaj aż statek dopłynie do brzegu, tylko sam wskocz do wody i zgarnij szansę". Woffy jest idealnym przykładem takiego sposobu myślenia. Gdy jest czas na polowanie, to nigdy nie da odpocząć ofierze. Jak tylko nadarzy się szansa, by sięgnąć na szczyty, to on się na nie wdrapie. Zmierzam do tego, że poziom zadowolenia z życia osobistego z pewnością nie zabił w nim ambicji i wkrótce z pewnością wróci do formy, z jaką go kojarzymy - mówi. Fogo Unia Leszno podtrzyma serię? Większość miłośników żużlowej szprycy ostrzy swe zęby na drugą z piątkowych potyczek, w której osłabiony brakiem Dominika Kubery Motor Lublin podejmie Fogo Unię Leszno. To spotkanie dwóch najsilniejszych aktualnie zespołów ligi. - Motor Lublin wciąż jest bardzo mocny, nawet teraz, choć wiadomo, że brak Dominika oczywiście jest jakimś osłabieniem. Zastanawia mnie czy zostanie podtrzymane prawo serii. Dotąd Leszno wygrywa wszystkie mecze wyjazdowe 46:44. Pytanie czy do trzech razy sztuka, bo to byłby niesamowity wyczyn. Tak mocnej determinacji jak Fogo Unia nie ma żaden zespół w Ekstralidze - uważa Lorek. - Bardzo smuci mnie, że często ludzie chcą wyśmiewać to "małe miasteczko". Absolutna bzdura! Jeśli ktoś osiąga szczyt, to należy mu wyłącznie bić brawo. Już pierwszy mecz w Częstochowie udowodnił jacy to charakterni chłopcy. We Wrocławiu również sprawili niespodziankę, bo moim zdaniem innym drużynom nie będzie już tak łatwo na Olimpijskim. Najfajniejsze u nich jest jednak to, że oni nic nie muszą. Nie wiem czy to zasługa Piotrka Barona, Romana Jankowskiego czy Piotra "Polcoppera" Rusieckiego, ale tam jest spory luz. To wynika z odpowiedniego poziomu ojcostwa. Jak trzeba to czasami ktoś kogoś klepnie w tylną część ciała, ale zrobi to na tyle miło, że będzie to miłe, a nie agresywne. Bellego, Doyle czy Lidsey znakomicie odnajdują się w takich realiach - wskazuje dziennikarz. Czy leszczyńskie Byki będą więc w stanie ukąsić lubelską potęg? - Po ostatnim meczu Włókniarza wydawało mi się, że nikt w Lublinie nie zrobi 43 punktów. Uważam, że dorobek uzbierany tam przez Freddiego i spółkę to naprawdę wysoki wynik. Motor Lublin to bez dwóch zdań kandydat do złotego medalu tym bardziej, że w ostatnim meczu w Toruniu odnalazł się już Jarek Hampel. Zwróćmy uwagę na Michelsena, bo to moim zdaniem zawodnik, który dojrzewa, potrafi się zaprogramować na sukces i nic nie robi na łapu-capu. Widzę w nim zawodnika będącego w stanie zagrozić Bartoszowi Zmarzlikowi nawet w walce o złoto Grand Prix. Jeśli to zsumujemy, to właśnie w Lublinie widzę lekkiego faworyta tego spotkania, aczkolwiek nie wykluczam tego, że Unia pokusi się tam o remis czy delikatne zwycięstwo - typuje Lorek. Motor Lublin - od maszyn do pisania na szczyt Ekstraligi - Jak w 2015 roku byłem na Złotym Kasku w Lublinie, to tam jeszcze wciąż używano maszyn do pisania. Nic do tych urządzeń nie mam, bo czasy, w których się na nich pisało były doprawdy piękne, dało się czuć czar pisania, ale pomyślmy tylko jak wielki postęp się tam dokonał. Od maszyn do pisania do nowoczesnego klubu PGE Ekstraligi. Mikkel Michelsen twierdzi, że nigdzie nie ma lepszych kibiców niż w Lublinie pod kątem oddania, fascynacji i tak dalej, więc na pewno ten skład nikogo nie zszokowałby awansem do finału, aczkolwiek do września może wydarzyć się jeszcze naprawdę sporo rzeczy - zachwala reporter. - Charakterologicznie najmocniejsze w lidze jest jednak z pewnością Leszno. Najszybciej będą wychodzić z dołka, nawet jeśli dopadną ich jakieś sytuacje losowe. Spójrzmy na Jasia Kołodzieja, który we Wrocławiu robi niemal komplet, a potem jeszcze głowi się dlaczego jednego z łuków nie rozegrał inaczej. Fajnie, że kapitanem jest on, a nie Piotrek Pawlicki, bo to zdjęło z Pitera ciężar, który go uwierał. Biorąc jednak pod uwagę cały potencjał drużyny, szczególnie formacji młodzieżowej, to faworytem ligi będzie Motor, o ile nie wydarzą mu się żadne zdrowotne perypetie. Ja na dodatek nie skreślałbym jeszcze Włókniarza Częstochowa, bo to zespół, który powoli wybudza się już z hibernacji. i może być trzecim graczem, który namiesza na szczycie - mówi nam reporter Eleven.