W tym roku był najlepszym zawodnikiem rybniczan i czwartym pod względem skuteczności w całej lidze (średnia 2,197 pkt/bieg). Gdyby nie jego absencja w ostatnim meczu fazy zasadniczej w Krośnie, spowodowana pozytywnym wynikiem testu na COVID-19 oraz odsunięcie od składu na pierwszy mecz półfinałowy play off z Arged Malesą Ostrowem Wlkp. sezon dla 12-krotnych drużynowych mistrzów Polski mógłby się skończyć lepiej niż wypadnięciem z rywalizacji na etapie półfinału eWinner 1.LŻ. - W ROW-ie Rybnik już po raz drugi doszło do kadrowego trzęsienia ziemi. Jedynym seniorem, który przetrwał, znów jest Siergiej Łogaczow. Jak pan sądzi? Dlaczego tak się dzieje? - Myślę, że po prostu obie strony są z tej współpracy zadowolone. Ja staram się z siebie dawać wszystko co potrafię na torze, a klub spełnia moje oczekiwania finansowo-organizacyjne. To będzie już mój czwarty sezon w ROW-ie. Mam tu stworzone naprawdę dobre warunki do życia w Polsce, do sportowego rozwoju. Wciąż jestem żużlowcem na dorobku. Chcę się uczyć jazdy, poznawać ustawienia, specyfikę sprzętu, inwestować w silniki. Przewracanie wszystkiego do góry nogami i zmienianie klubów, nauce i rozwojowi nie służy. Wolę znane otoczenie, spokój w drużynie, bo to się potem przekłada na spokój w głowie i w jeździe. Oczywiście nie zawsze jest idealnie, zdarzają się trudniejsze momenty, ale wszystko można spokojnym podejściem i pracą przezwyciężyć. Rybnickiemu klubowi sporo zawdzięczam. Po fatalnych sezonach w Krakowie i Daugavpils nie miałem nic. Nie miałem sprzętu, nie miałem pieniędzy, nie miałem specjalnych nadziei na sportowy rozwój. Gdy przyszedłem do ROW-u dostałem kasę, dostałem silniki, dostałem serdeczne podejście ze strony ludzi w klubie i kibiców. To pozwoliło mi się odbudować. - Sentyment sentymentem, ale ponoć na transferowym stole leżały w tym roku dużo korzystniejsze oferty. - Nie ma co ukrywać, że miałem oferty z praktycznie wszystkich klubów eWinner 1.LŻ plus luźne zapytania z PGE Ekstraligi. Chciałem zostać jeszcze na kolejny sezon na tym niższym szczeblu i na tych propozycjach się skupiałem. W Rybniku pogadaliśmy z prezesem Mrozkiem o warunkach i byłem naprawdę zadowolony. Faktycznie inni dawali więcej. Uznałem jednak, że warto pomyśleć głową, a nie tylko lecieć za kasą. W ROW-ie mam wszystko czego potrzebuję. Stworzone dobre warunki nie tylko do jazdy w klubie, ale i do życia w Rybniku. Zmieniać, tylko po to by zarobić trochę więcej i burzyć ten spokój? Uznałem, że nie warto. - Pod koniec sezonu 2021 pojawił się mały zgrzyt. Nie pojechał pan w pierwszym meczu półfinałowym z Arged Malesą Ostrowem Wlkp. Trener Marek Cieślak po treningach uznał, że postawi na zagraniczny duet: Michael Jepsen Jensen - Pontus Aspgren. Ma pan o to do niego żal? - To była jego praca, jego decyzja. Na pewno nie chciał zrobić źle dla drużyny. Przez cały sezon na rybnickim torze prezentowałem się naprawdę dobrze. Przed tym meczem pojechałem naprawdę dwa mocne treningi. Byłem więc zdziwiony, że zabrakło dla mnie miejsca, ale nie ma się co obrażać. Lepiej skupiać się na pracy. - Mimo wszystko sezon 2021 może pan zaliczyć chyba do udanych. Dobre występy w lidze, awans do finałów mistrzostw Europy. - Przed sezonem zrobiłem sobie plan na papierze. Jaką pracę muszę wykonać, jakie cele chcę zrealizować itd. Mogę zdradzić, że wszystko się udało, poza dwoma punktami. Zabrakło awansu z ROW-em do PGE Ekstraligi i sukcesu w eliminacjach indywidualnych mistrzostw świata. Ze względu na COVID-19 nie mogłem pojechać w Grand Prix Challenge. Wszystkie pozostałe cele udało się odhaczyć. - W przyszłym roku też będzie cel w postaci awansu z ROW-em do PGE Ekstraligi? Skład, który zbudował prezes Krzysztof Mrozek, z Grzegorzem Zengotą, Krystianem Pieszczkiem, Andreasem Lyagerem i Patrykiem Wojdyło, zdaniem ekspertów nie daje wielkich nadziei. - Cele trzeba wyznaczać sobie ambitne, a żużel to sport nieprzewidywalny. W tym roku mieliśmy skład oparty na zawodnikach ze sporym doświadczeniem w PGE Ekstralidze. Wszyscy spodziewali się, że spokojnie wygramy ligę. Ja też tak myślałem, a tymczasem się nie udało. Żużel to sport nieprzewidywalny. Czasem nagle ktoś zaczyna jechać dobrze, albo źle i trudno jednoznacznie stwierdzić czy to tylko kwestie sprzętowe, czy jakieś problemy w głowie. Na pewno mamy dobry i młody skład, który stać na zwycięstwa. - Łatwiej startować w roli wielkiego faworyta do awansu, czy drużyny na którą nikt nie stawia? - Nie ma sensu jeździć z takim nastawieniem w głowie "awans, awans, awans", bo to nie pomaga. Najlepiej po prostu jeździć dla siebie, dla własnej frajdy, satysfakcji, cieszyć się smakiem żużla. Myślę, że to się najlepiej przekłada na dobry wynik. Presja może pomóc, zmobilizować podczas przygotowań, ale równie dobrze usztywnić. Pamiętam tegoroczne indywidualne mistrzostwa Rosji. Zawody u siebie w domu, ja w roli obrońcy tytułu. Wszyscy na mnie patrzyli. Tymczasem nagle przytrafił mi się defekt. Myślałem, że wszystko stracone, prawie straciłem nadzieje. Na szczęście doszło do dodatkowego wyścigu, który udało mi się wygrać i obronić mistrzostwo. - Jak przygotowania sprzętowe do nowego sezonu? - Myślę, że jest spora szansa, że będę jeszcze szybszy. Dziękuję klubowi, bo dzięki niemu w tym roku miałem okazję przetestować sporo sprzętu. Nie brakuje mi też w końcu pieniędzy na inwestycje. Będzie dużo zmian tej zimy, bo przed sezonem mam w planach sporo potrenować. Będziemy testować nowe sprzęgło, poszukamy nowinek jeśli chodzi o koła. Jeśli chodzi o silniki to będę się opierał na trzech tunerach. Mam jednostki napędowe od Siergieja Mikułowa, Ashleya Hollowaya i Jacka Rempały. - Współpracę z Mikułowem udało się nawiązać dzięki pomocy Grigorija Łaguty. Dalej pana wspiera i służy radami? - Całe życie będę powtarzał, że to dzięki Griszy mogę uprawiać ten sport. To on mi dał ten pierwszy, najpotrzebniejszy impuls. Przyjechałem do niego, mieszkałem u niego, razem trenowaliśmy na żużlu, razem jeździliśmy na crossach. Dawał mi swój sprzęt, części, pieniądze na paliwo. Bardzo się cieszę się, że go nie zawiodłem i wykorzystałem tę szansę, którą mi stworzył. - Ponoć teraz w Rybniku sam pan pomaga wykorzystać szansę młodemu chłopakowi. 16-letni Paweł Trześniewski może liczyć na wsparcie pańskiego teamu. - Faktycznie mamy między teamami dobry kontakt, wspieramy się. Patrzę na niego i widzę tę iskrę, tę chęć do rozwoju. To podejście do pracy nad sprzętem, do poprawy własnej jazdy. Widzę też ogromne zaangażowanie jego ojca, więc jeśli mogę, to staram się pomóc. - Niedawno podpisał pan też swoją pierwszą umowę w Szwecji z Vetlandą Speeedway. Skąd ten pomysł? - Od dawna chciałem spróbować swoich sił w tej lidze. Jeździ tam światowa czołówka, jest bardzo wysoki poziom. Mam nadzieję, że pomoże mi to w żużlowym rozwoju. Podpiszę też wkrótce kontrakt w Rosji, bo chcę mieć jak najwięcej jazdy. - Spotkaliśmy się w Rybniku. Kiedy planuje pan zakończyć posezonowy wypoczynek, wrócić do Rosji i rozpocząć fizyczne przygotowania do nowego sezonu? - Odpoczynek już miałem i to tak długi, że już nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Tak mnie nosiło, że poszedłem do siłowni. Teraz przyjechałem na dwa tygodnie do Polski, ale za chwilę wracam do Rosji i zaczynam już przygotowania pełną parą. Siłownia, motor crossowy. Chcę być wiosną w doskonałej formie.