Liga zorganizowana dla dwóch zespołów. Spośród nich zostanie wyłoniony mistrz kraju, a za to ten drugi ma pewne srebro. To możliwe chyba tylko w żużlu. Niemcy długo walczyli o to, by choć cztery zespoły wzięły udział w rozgrywkach, była opcja startu Brokstedt i Wittstock (znanego z polskiej ligi), ale obie te drużyny finalnie nie pojadą. Kto wię pojedzie? Nordstern Stralsund i MC Guestrow. Dwie ekipy położone blisko siebie, które w zasadzie odjadą między sobą mecze derbowe. Brzmi jak żart, ale niestety żartem nie jest. To dobitnie świadczy o sytuacji ligowego żużla w Niemczech. Dziw bierze, że nasi zachodni sąsiedzi wobec tylko dwóch chętnych podjęli decyzję o organizacji rozgrywek ligowych. Mogli nazwać je jakkolwiek, ale nie Bundesligą - kojarzoną raczej z tłumami kibiców, wieloma drużynami i co najmniej niezłym poziomem sportowym (a przynajmniej tak to wygląda w piłce nożnej). Oczywiście żużel to trochę inne realia, ale tak czy inaczej wszystko to wygląda jak wzięte prosto z kabaretu. Ale to raczej powód do smutku niż do żartów. Za moment może nie znaleźć się w Niemczech żaden chętny do jazdy w lidze. Zawodnicy im się kończą, liga im się zwija Żużel w Niemczech ma niepowtarzalny, luźny, sielski klimat. Tam na zawody chodzą całe rodziny. Ludzie zabierają skrzynkę piwa, leżak, namiot czy cokolwiek na co mają ochotę. Siedzą na stadionie od wczesnych godzin porannych, organizując niemal pikniki. Przesadą będzie napisać, że żużel jest tam dodatkiem. Ale jeśli zawody się nie odbędą, nikt płakać nie będzie. I tak zabawa jest przednia. Dotyczy to nie tylko żużla klasycznego. Furorę w Niemczech robi long track (żużel na długim torze) czy grass track (na trawie). Ludzie uwielbiają też sidecary, czyli motocykle z bocznym wózkiem. Niestety fatalna sytuacja klubów zagraża istnieniu żużla w wielu miejscach. Już rok czy dwa lata temu odwołano kilka turniejów indywidualnych, między innymi na torze trawiastym w Schwarme, znanym z organizacji wielu imprez mistrzowskich. Zawody mają jednak odbyć się w tym roku. Kondycja klubów jest jednak tak zła, że zaledwie dwa zgłosiły się do ligi. Czy za rok zgłosi się w ogóle ktokolwiek? - to jest dobre pytanie. Kluby w Niemczech żyją głównie dzięki władzom miast, a żużel praktycznie w żadnym z nich nie jest priorytetem.