Gdyby nie fatalny mecz i porażka na inaugurację z Bayersystemem GKM Grudziądz (39:51), to Krono-Plast Włókniarz byłby objawieniem PGE Ekstraligi. Jednak i bez tego drużyna zachwyca. Tworzy piękne widowiska. A przede wszystkim jest zespołem. Nagła zapaść, a przed nimi mecz z mistrzem Polski. Anglik rusza na pomoc Włókniarz miał stracić na odejściu Madsena, a to Falubaz stracił na jego przyjściu Postawa Włókniarza jest o tyle godna uwagi, że po odejściu Leona Madsena skazywano ich na najgorsze. Madsen przez lata ciągnął wynik, bił się w decydujących biegach, od niego zależało wszystko. Eksperci sądzili, że taka strata nie może zostać bez konsekwencji. Jednak to, jak jedzie Włókniarz bez Madsena i to, co dzieje się ze Stelmet Falubazem Zielona Góra po przyjściu Duńczyka daje do myślenia. Docierają do nas informacje o tarciach i trudnej współpracy Madsena ze sztabem Falubazu. Do tego dochodzą marne wyniki zawodnika. W ostatnim meczu pojechał już lepiej, ale to nie uchroniło Falubazu od czwartej porażki. Przykład Włókniarza pokazuje, że życie bez Madsena może być lepsze Zasadniczo jednak Falubaz zaczyna coraz bardziej przypominać Włókniarza z Madsenem. Ekipa ta zaczyna mieć te same problemy i jest uzależniona od zawodnika w równie wielkim stopniu, co wcześniej zespół z Częstochowy. Prezes Michał Świącik, zanim odszedł Madsen, miał takie myśli, żeby zakończyć tę współpracę. Na końcu wygrywały jednak zawsze obawy o to, co będzie z drużyną, gdy straci takiego lidera. Teraz gdy Madsena już nie ma, okazuje się, że jest życie bez Madsena i to wcale nie gorsze, a nawet lepsze niż z nim. "Mógł przytłoczyć zespół", mówi dyrektor Włókniarza - Z perspektywy czasu zauważyliśmy rzeczy, których dotąd nie zauważaliśmy - mówi nam Patrycja Świącik-Jeż, dyrektor Włókniarza, bo też ludzie stojący z zewnątrz wielokrotnie zwracali działaczom "Lwów" uwagę na to, że Madsen może mieć zły wpływ na zespół. W klubie jednak tego nie widzieli. A teraz pojawia się wniosek, że Madsen przytłoczył zespół Włókniarza. - Myślę, że mógł przytłoczyć. Pewnie nieświadomie, ale jednak - przyznaje pani dyrektor, a przykłady na poparcie tej tezy można mnożyć. Fredrik Lindgren, którego na początku przygody z Włókniarzem nazwano "Fast Freddy", bo taki był kosmicznie szybki, nagle zgasł. Wigor odzyskał dopiero po przenosinach do Orlen Oil Motoru Lublin. We Włókniarzu mówią nam, że takich przypadków, jak Lindgren było więcej. Zawodnicy przychodzący do klubu znajdowali się w cieniu Madsena i to szybko odbijało się na ich formie. To pewnie nie jest przypadek, że Mikkel Michelsen właśnie we Włókniarzu obniżył loty, choć wcześniej szalał w Motorze, a teraz jest jedynką w ekipie toruńskich "Aniołów". Potężny problem polskiej gwiazdy. Nikt nie wie, co się z nim dzieje Innych zawodników Włókniarza irytował uśmiechnięty Madsen po porażkach Madsen nie tylko przytłoczył zespół, ale też, jak mówią nam w klubie "wysysał z niego energię". Innych zawodników bulwersowało to, gdy drużyna przegrywała, a on cieszył się z tego, że jego indywidualny wynik był dobry. Gdy inni chodzili z nosami zwieszonymi na kwintę, Madsen prezentował uśmiech od ucha do ucha. Włókniarz, mimo wszystko, bał się tego, co będzie, jak Madsen odejdzie. Okazuje się jednak, że ten nowy Włókniarz ma coś, czego tamten nie miał. Dawniej to był Madsen i reszta. Teraz jest drużyna, która chce walczyć i współpracować ze sobą. Nawet tak trudne charaktery, jak Piotr Pawlicki czy Jason Doyle wkomponowały się i pracują na wynik, nie pokazując swojego "ego". I może to nie przypadek, że Falubaz z Madsenem ma kłopoty. Są one tym większe, że kontraktowano go, jako lek na wszystkie kłopoty. Nie pomyślano o reszcie, bo Madsen miał załatwić wszystko. I teraz są w Zielonej Górze na łasce Madsena, który przez 8 lat startów we Włókniarzu bił indywidualne rekordy, ale drużyna zdobyła w tym czasie tylko dwa brązowe medale, a rok temu omal nie spadła z ligi.