Fricke jest zdecydowanym liderem zespołu i jeden oddany wyścig zbyt wiele w jego finansach by nie zmienił. On jako jedyny jednak nie dał szansy na start koledze. Zrobili to zaś Tungate, Buczkowski oraz Kvech. Protasiewicz z kolei nie pojechał w biegu nominowanym. Każdy senior poza Maksem miał po cztery biegi. Nie wiemy oczywiście do końca, jak to wszystko zostało dogadane przed meczem. Może Fricke wywalczył sobie gwarancję pięciu startów. Tak czy inaczej, wygląda to dziwnie. O wyjaśnienie chcieliśmy poprosić Piotra Żytę, ale nie miał czasu rozmawiać. Co pomyślał Tonder? W tym wszystkim należy zastanowić się, jak sytuacja z meczu z Orłem wygląda z perspektywy Tondera. Mógł sobie pomyśleć, że kolega ma w drużynie specjalne prawa i nie musi być solidarnym z resztą. Tak to z boku się kształtuje - Fricke jest liderem, więc nikt mu biegów nie będzie zabierał. Co jasne, oddanie biegu wiąże się ze stratą finansową. A przynajmniej oficjalnie. Być może jest coś o czym nie wiemy i niektórzy mają tak czy inaczej jakoś płacone za takie decyzje. Każdy przecież chce zarabiać i niby w imię czego zawodnik X miałby troszczyć się o starty kogoś innego, choćby nawet był z tej samej drużyny.