Unia Leszno pojechała do Częstochowy jak na skazanie. Nikt w Lesznie nawet nie liczył na podjęcie równorzędnej walki, nie mówiąc o zwycięstwie. Rzeczywistość okazała się jednak taka, że leszczynianie do ósmego biegu remisowali z podopiecznymi Lecha Kędziory, a Włókniarz zapewnił sobie zwycięstwo dopiero po czternastu biegach. Woryna krytycznie o swojej drużynie O tym, jak zacięty to był mecz może świadczyć fakt, że leszczynianie mogli wprowadzić pierwszą rezerwę taktyczną dopiero w trzynastym biegu. Wówczas Piotr Baron posłał w bój swoją najlepszą parę - Smektałę i Lidsey’a. Choć Włókniarz wygrał 53:37, Kacper Woryna liczył na wyższą wygraną. - Wszystkiego należy się w żużlu spodziewać. Unia postawiła mocny opór. Możemy mówić o szczęściu w nieszczęściu. Wydaje mi się, że wynik powinien być wyższy zważając na to, że Unia jedzie bez liderów. Nie wiem, czy należy się cieszyć ze zwycięstwa, bo Unia jedzie przecież bez liderów - powiedział krytycznie po meczu Kacper Woryna dla Canal+ Sport 5. Nie uniknęli wpadek Żaden z zawodników Włókniarza Częstochowa nie uniknął wpadek. Najbliższy tej sztuki był Kacper Woryna, który na swoim koncie zapisał 13 punktów i bonus, przegrywając tylko w pierwszej serii startów z Bartoszem Smektałą. Pomimo tego Woryna twierdzi, że nawierzchnia pasowała gospodarzom. - Nawierzchnia mi pasowała, natomiast wydaje mi się, że u nas powinniśmy mieć dużo mocniejszą twierdzę i zdobywać więcej punktów. Oprócz pierwszego startu mogę być zadowolony ze swojej postawy. Tak, jak mówię, powinniśmy wygrać dużo wyżej i to zwycięstwo nie powinno tak cieszyć, jak się wydaje... - podsumował Kacper Woryna. W następnej kolejce częstochowianie wybiorą się na mecz do Krosna i przynajmniej w teorii krośnianie powinni być dla nich dużo większym wyzwaniem.