Rok temu plebiscyt na Sportowca Roku wygrał Bartosz Zmarzlik. Zdobył 98327 głosów. O ponad 22 tysiące więcej niż drugi Robert Lewandowski. Krzysztof Cegielski, były żużlowiec mówi, że wielu kibiców sportu w Polsce dopiero wtedy dowiedziało się, że jest ktoś taki, jak Zmarzlik. W sobotę Lewandowski i Zmarzlik znowu powalczą o tytuł. Nie będą jednak sami, bo jest jeszcze Iga Światek. Właśnie te trzy nazwiska: Lewandowski, Zmarzlik, Świątek są wymieniane przez fachowców, jako główni faworyci do wygranej. Nie pytajcie mnie, kto wygra - Nie pytajcie mnie, kto wygra - mówi Jan Tomaszewski, były bramkarz piłkarskiej reprezentacji Polski, człowiek, który zatrzymał Anglików na Wembley. - To retoryczne pytanie. Ile jest tenisistek na świecie? Ilu jest żużlowców? A w piłkę grają miliony, a śledzą to miliardy. Lewandowski może już nigdy nie dogoni Gerda Muellera, nie strzeli w Bundeslidze więcej bramek niż on, ale w 2020 wygrał wszystko. W zasadzie można by zapytać, czego nie wygrał. Bundesliga, Liga Mistrzów i jeszcze tytuł piłkarza roku na dokładkę - wylicza Tomaszewski. Ryszard Czarnecki, prezes PZPS zwraca jednak uwagę na coś, co może pokrzyżować Lewandowskiemu szyki i co spowoduje, że plebiscyt do ostatnich minut będzie trzymał w napięciu. - Na pewno Lewandowski jest najbardziej eksportowym towarem w Polsce. Znają go dzieci w Afryce, znają biznesmeni z krajów półwyspu arabskiego, czy studenci w Chinach. Robert reprezentuje też dyscyplinę sportu, która ma znacznie większe osiągi medialne niż tenis czy żużel. Jednak za Zmarzlikiem stoi zdyscyplinowana i zorganizowana grupa żużlowców kibiców, którzy głosują, którzy przekładają swoje sympatie na SMS-y. Piłkarscy fani mają z tym kłopot. Myślą, że im się należy. Czytając argumentację Tomaszewskiego, można faktycznie dojść do wniosku, że Lewandowskiemu się należy. Cegielski z tym polemizuje. - Nie można mówić, że jak ktoś uprawia sport masowy i jest w tym mistrzem, to należy mu się wygrana. Na drugiej szali jest sport elitarny, jak Formuła 1 czy żużel. Tam trafiają nieliczni. Trzeba jednak docenić to, że ktoś potrafi jeździć i ścigać się na motocyklu, bo to wcale takie łatwe nie jest. Nie można mówić, że ktoś jest dalej w blokach startowych, bo jego sport to nisza. Zmarzlik wygrał rok temu wszystko, więcej nie mógł zrobić, więc siłą rzeczy musi być wymieniany w gronie faworytów - komentuje Cegielski. Ten lepszy, kto więcej zarabia Naszego świetnego ongiś bramkarza kompletnie jednak nie przekonuje, to co mówi Cegielski. Dodaje, że nawet jeśli odrzucimy na bok teorię o przewadze sportu masowego nad elitarnym (niszowym), to przecież całą prawdę o klasie pokazują nam zarobki. - Jeśli Robert Lewandowski zarabia rocznie więcej niż cała liga żużla, w której jeździ Zmarzlik, to o czym my mówimy. Zresztą zostawmy Zmarzlika. Czytałem ostatnio, ile Kamil Stoch zarobił w tym roku z oficjalnych nagród. Wyszło jakieś 300 tysięcy złotych. Można zażartować, ze Lewandowski tyle dostaje za trening - mówi Tomaszewski. Były piłkarz kadry Kazimierza Górskiego idzie dalej. - W cywilizowanym świecie ceni się sportowców najlepiej opłacanych, bo to oznacza, że są oni najlepsi i najpopularniejsi. Mam ogromny szacunek do dokonań Zmarzlika, Świątek czy Kubackiego, ale to jednak nie ta półka. Po ostatnich skokach Kamila cieszyłem się jak dziecko. Tak jak po złocie Zmarzlika, czy wygranej Światek w Roland Garros, bo to wielka sprawa. Nie postawię jednak między nimi i Robertem znaku równości, bo się nie da - kwituje Tomaszewski. Fenomen żużla w Polsce może jednak pokonać Lewandowskiego. Co ciekawe, da się w naszym środowisku speedway’a słyszeć takie głosy, że byłoby źle, gdyby to się stało. Publicznie nikt nie chce się wypowiadać, bojąc się zarzutów o działanie na szkodę dyscypliny, ale znamy osoby, które mówią wprost, że wygrana Zmarzlika w plebiscycie zaszkodzi żużlowi, bo będzie hejt i czarny PR. Zresztą Cegielski przyznaje bez ogródek. - Ze względu na miłość do żużla obstawiałbym Bartka, ale rozumiem sport szerzej, więc obiektywnie mówiąc, powinien wygrać Lewandowski. Od samego siedzenia między Messim i Ronaldo można dostać paraliżu, a on z nimi wygrał i to jest coś. Inna sprawa, że Messi i Ronaldo też nie wygrywają wszystkich plebiscytów w swoich krajach - podsumowuje Cegielski. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź!