MKOl wydał wyrok na Rosjan. Nie będzie pobłażania i sportowcy z kraju, który w sposób bestialski zaatakował Ukrainę zostaną wyrzuceni za nawias. Teraz czekamy na krok FIM, ale tutaj nie należy spodziewać się sensacji. Za kilka dni światowa federacja najpewniej zablokuje żużlowców z kraju Władimira Putina. UEFA i FIFA długo igrały z ogniem nie usuwając Rosji z baraży do mistrzostw świata. Wystarczyło kilkanaście godzin, żeby opinia publiczna zmieszała z błotem Gianniego Infantino, czyli przewodniczącego FIFA. Prominentny działacz w końcu uległ presji, ale mleko się rozlało. Nikt nigdy nie zapomni mu już tego jak opieszale działał. Wielu nazywa go najbardziej skompromitowanym człowiekiem w świecie sportu. FIM chce mieć święty spokój więc przychyli się do decyzji MKOl. Co zrobią Polacy? My jesteśmy tylko kolejnym klockiem puzzli w tej układance więc nie wyłamiemy się ze schematu, nawet po to, żeby zachować czyste sumienie. Szef PZM - Michał Sikora powiedział, że na razie nie będzie wyrywał się przed szereg i nie wie, jaką podejmie decyzje, gdy po polską licencję zgłoszą się dwaj najlepsi Rosjanie na świecie - Artiom Łaguta oraz Emil Sajfutdinow. Bo to, że spróbują obejść uderzające w nich przepisy i wystąpią o taki wniosek, trzymając w szufladzie polskie obywatelstwo jest pewne jak w szwajcarskim banku. Na tym sprawa raczej też się nie zakończy. Gdyby PZM nie poszedł na rękę Rosjanom, możliwe, że weszliby na drogę sadową, domagając się swoich racji u prawników. Mielibyśmy do czynienia z sytuacją bez precedensu. Wtedy na miejscu Sikory zagrałbym z Łagutą i Sajfutdinowem ostro. Prosisz o jazdę w polskich barwach, z biało-czerwoną flagą na kewlarze, pod numerem dla krajowego zawodnika? Żaden problem, ale dostajesz bilet w jedną stronę. Kiedy (oby jak najszybciej!) wojna się skończy, nie masz powrotu do reprezentowania Rosji. Nigdy i nigdzie! Szykujmy się, że tych kombinacji i fikołków prawnych ze strony rosyjskich zawodników będzie więcej. Taki Grigorij Łaguta i reszta jego rodaków bez naszego paszportu nie zrezygnuje z dużej kasy, którą zarobią w Polsce. Niewykluczone, że zaraz zapukają do drzwi egzotycznych żużlowo federacji, aby przyjąć licencje np. Norwegii, Łotwy, albo Estonii. Szkopuł w tym, czy znajdą się związki, które wyrażą na to zgodę i rzucą koło ratunkowe Rosjanom.