Po wyrzuceniu Rosjan z polskiej ligi związkowi działacze szykują nam szereg zmian mających na celu zrekompensowanie absencje gwiazd w kilku klubach. Opcje będą dwie. Albo zastosowanie przepisu o zastępstwie zawodnika, albo wzięcie gościa z niżej ligi. Czyli trochę wrócimy do tego, co przerabialiśmy w pierwszym pandemicznym sezonie. Najbardziej poszkodowane: eWinner Apator (brak Sajfutdinowa), Betard Sparta (brak Artioma Łaguty), Motor Lublin (brak Grigorija Łaguty) i ZOOleszcz GKM (brak Wadima Tarasienki) już ruszyły na łowy. Korekt w regulaminie oficjalnie jeszcze nie klepnięto, ale na giełdzie aż się kotłuje. Mając do dyspozycji małe okienko transferowe, podobno kluby zajadle wydzierają sobie z rąk zawodników. Jednym z najbardziej rozchwytywanych żużlowców na rynku jest Rune Holta. Norweg z polskim paszportem parafował tylko umowę warszawską w Eltrox Włókniarzu Częstochowa i teraz może przebierać w ofertach. Lata lecą a dziadek Holta dalej się ceni i kto wie, czy nie trafi na desperata, który da mu kontrakt życia. Na najczęstsze zawodnicze pielgrzymki do swoich gabinetów muszą się przygotować prezesi z Zielonej Góry i Bydgoszczy, a najmocniej brzytwy będą się chwytać w Grudziądzu. Apator, Sparta i Motor posiadają naprawdę niezłe składy bez Rosjan i mogą spróbować skorzystać z ZZ-etki, tak aby pozostała czwórka seniorów mogła wystąpić po sześć razy bez znaczących strat dla wyników. Ale GKM bez Tarasienki wygląda bardzo blado. Tam jest to największe "pieczenie". Poza Pedersenem nikt nie gwarantuje poważnych zdobyczy, podczas gdy rywale trzymają w odwodzie parę armat. W Grudziądzu zetrze się pewnie kilka koncepcji. Gdyby wyleczono się z "zachorowania" na Holtę można wrócić do starych znajomych - Kennetha Bjerre i wychowanka Krzysztofa Buczkowskiego. Obaj przecież znają tor przy Hallera jak własną kieszeń. Jestem przekonany, że Buczkowskiego rozważą też w Lublinie. Końcówka rozgrywek, która w wykonaniu Krzyśka była naprawdę niezłe może mu szeroko otworzyć furtkę do ponownych startów w Motorze. Nie zdziwię się także jeśli prezes Kępa zdecyduje się sięgnąć po Mateja Zagara. Słoweniec pojechał dwa lata temu w Lublinie sezon konia. Tutaj też przewija się nazwisko Rohana Tungate’a. We Wrocławiu jedynką na liście życzeń jest Max Fricke. Australijczyk chciał się po spadku wyrwać z Zielonej Góry i znaleźć klub w PGE Ekstralidze, ale ważny kontrakt go zablokował i musiał obejść się smakiem. Nowa regulacja spadłaby mu jak z nieba. Na Stadionie Olimpijskim zna każdą dziurę, stamtąd odchodził do Falubazu. Kto jeszcze? W Krośnie pewnie zapukają do Lebiediewa i Musielaka. Ciekawym wariantem byłby też Brady Kurtz z Łodzi. W każdym razie zamieszanie będzie dość spore, a świadczy o tym fakt, że niektórzy menedżerowie z niższych lig próbują nawet ściągać z emerytury Duńczyków, którzy już zdążyli zapomnieć, co to ten żużel.