Zdobył cztery złote medale Drużynowych Mistrzostw Polski, dwa z Falubazem Zielona Góra, dwa z Unią Leszno. Był kapitanem reprezentacji Polski juniorów, z którą zdobył złoto i srebro. Jakbyśmy chcieli zamieścić jego całe CV, to jeszcze trochę tego wyliczania by było. Tym co naprawdę wyróżnia Grzegorza Zengotę, są blisko dwa lata walki o zdrowie i możliwość powrotu na żużlowy tor. Grzegorz Zengota nie miał pojęcia, że znana klinika tak go urządzi Kiedy w marcu 2019 roku jechał na zgrupowanie do Hiszpanii miał w kieszeni kontrakt życia z Motorem Lublin gwarantujący mu prawie pół miliona złotych za podpis. Nigdy jednak tej umowy nie skonsumował. Wszystko przez wypadek na crossie, po którym złamał prawą nogę. Szybko trafił do uznanej kliniki w Barcelonie, gdzie było przed nim wielu żużlowców. Działaczom Motoru kamień spadł z serca, bo jeśli gdzieś mieli pomóc Zengocie, to właśnie tam. Niestety hiszpańscy lekarze pokpili sprawę, popełnili błąd. 15 marca, dwa tygodnie po wypadku, już w Polsce, Zengota usłyszał, że z jego nogą jest źle, że może trzeba ją będzie amputować. - Ciary przeszły mi po plecach - tak zawodnik wspominał w rozmowie z Interią tamto zdarzenie. Zengota żył w strachu. Kibicom pokazał straszne zdjęcia Półtora miesiąc żył w strachu. Mentalnie już szykował się na koniec kariery. - Mówiłem sobie, że jak się uda, to dobrze, a jak nie, to będę robił coś innego - opowiadał, a za zaoszczędzone w sporcie środki kupił komorę hiperbaryczną. Użycza ją potrzebującym. To jego pierwszy nieżużlowy interes. Związany jednak z osobistą tragedią, bo on sam zaczął korzystać z takiej komory, rehabilitując się po wypadku. Te półtora miesiąca walki o uratowanie prawej nogi, to był jeden z najtrudniejszych okresów w jego życiu. Każdy, kto z nim rozmawiał, zerkał ukradkiem naprawdę nogę, która była na swoim miejscu, ale każdy wiedział, jakie są rokowania. Wtedy Zengota zrobił coś nieoczekiwanego. Wrzucił do sieci zdjęcia nogi. Dość powiedzieć, że wyglądały one fatalnie. Kto je publikował, ten ostrzegał, że mamy do czynienia z drastycznymi obrazkami. On jednak czuł, że musi to zrobić, że musi pokazać nogę, żeby "rozbroić bombę", jaką była diagnoza. Wrócił i uratował Polonię Bydgoszcz przed spadkiem Po długim leczeniu usłyszał, że "może coś z tej nogi będzie". Dzięki komorze udało się odbudować ukrwienie. Hiszpanie po wypadku nie zauważyli, że wypadła jedna z żył zasilających nogę zawodnika w krew. To się skończyło martwicą. Na szczęście dla żużlowca polscy lekarze naprawili błąd kolegów i przywrócili Zengocie nadzieję. Nogę ma krótszą niż przed wypadkiem o 3 centymetry, ale ją ma i z tego się cieszy. Nie może biegać sprintów, ale na szczęście nie jest lekkoatletą, lecz żużlowcem. Krótsza noga w jeżdżeniu mu nie przeszkadza. Kiedy jednak w końcówce sezonu 2020 wracał na tor, towarzyszył mu strach. Patrzył na nogę, czy nie puchnie, czy nic złego się z nią nie dzieje. Wtedy jednak wrócił i uratował przed spadkiem z pierwszej ligi Abramczyk Polonię Bydgoszcz. W tym roku pech Zengoty nie opuszczał W tym roku miało być już tylko z górki. Nie było. Jeszcze przed startem ligi podzielił się z kibicami smutną informacją o śmierci nienarodzonego dziecka. Napisał na Instagramie i Facebooku pożegnalny list do córeczki, na którą czekał wspólnie ze swoją narzeczoną Kają Tonder. Przyznał, że nie rozumie, dlaczego los tak go doświadcza. Przy czymś takim każda porażka sportowa wydawała się błahostką. Pech na torze też go jednak nie opuszczał. Z kłopotami wchodził w sezon, a potem, już w trakcie, doznał kolejnej kontuzji. To był straszny karambol z udziałem trzech zawodników. Zengota po zderzeniu z Rune Holtą stracił równowagę i już nie mógł uniknąć zderzenia z jadącym za nim Davidem Bellego. Zengota trafił do szpitala z połamanymi żebrami i odmą płucną. - Na szczęście noga cała - pisał wtedy na Facebooku. Tamten wypadek zdarzył się na stadionie ROW-u Rybnik. Teraz Zengota podpisał z klubem 12-krotnego mistrza Polski kontrakt. Zrobił to, bo jak mówi: wciąż ma ambicje.