Miedziński w błyskawicznym tempie wraca do siebie po paskudnym upadku w Zielonej Górze. Miał poważny uraz mózgu, było realne zagrożenie że może w ogóle się nie wybudzić. Tymczasem gdy tylko wyprowadzono go ze śpiączki farmakologicznej, zaczął bardzo szybko nabierać sił i wracać do normalnego funkcjonowania. Do tego stopnia, że w tej chwili udziela już wywiadów. I w tychże wywiadach między wierszami daje do zrozumienia, że wcale nie chce kończyć kariery, choć duża część ekspertów mu to odradza. Postanowiliśmy zapytać o zdanie Tomasza Gryczkę, klubowego lekarza Unii Leszno. - Generalnie to ja chcę się wypowiadać tylko na temat moich zawodników. Ale powiem tak: na miejscu Miedzińskiego bym się zastanowił - krótko skomentował. W Lesznie takiego przypadku nie mieli Podpytaliśmy także doktora o to, czy przypadek Miedzińskiego jest porównywalny do któregoś z tych, które kojarzy z najnowszej historii Unii Leszno. Odpowiedział wprost, że takiego jeszcze nie miał. Tym samym także dał do zrozumienia, że odradza Miedzińskiemu powrót na tor, bo to po prostu może być dla niego zagrożeniem. Szczęście kiedyś może się skończyć. Póki co zainteresowanie Miedzińskim jest bardzo małe. Pojawił się klub, który sprawdza informacje na temat jego stanu zdrowia i niewykluczone, że w obliczu braku innych opcji będzie chciał zaryzykować. A już niemal na pewno w przypadku dobrej formy Miedziński ma sporą szansę znaleźć klub wiosną, gdy pojawią się pierwsze problemy kadrowe. Wówczas ktoś taki, jak Miedziński będzie na wagę złota.