Dopiero co wrócił na tor po upadku w Danii, a już znowu jest w szpitalu. I tym razem jego stan jest jeszcze gorszy. Nicki Pedersen ma złamaną miednicę i jeszcze przez kilka tygodni prawdopodobnie nie wstanie z łóżka. Niebywałego pecha ma w tym sezonie ten zawodnik. Wielu ekspertów zastanawia się, czy przypadkiem nie nadeszła pora na zakończenie kariery. Pedersen ma 45 lat i non stop upada, choć często nie ze swojej winy. Po upadkach wraca błyskawicznie, mówią że jest niczym RoboCop, ale to się musi kiedyś skończyć. Najlepiej wie o tym Tomasz Gollob, który poszedł o jeden most za daleko. Lekarz mówi, że to już igranie z losem Tomasz Gryczka, klubowy lekarz Unii Leszno nie ma wątpliwości. Uważa, że Pedersen powinien dać sobie spokój. - Ja wiem, że taki charakterny człowiek nie umie skończyć kariery tak po prostu. Ale tu już nie ma żartów. Na jego miejscu bym skończył. Los daje sygnały, a Pedersen ten los kusi - mówi. - Ma 45 lat. Z wiekiem coraz trudniej o skuteczną rehabilitację. Pomijam już fakt, że tak czy inaczej grozi mu inwalidztwo w jakimś stopniu. On musi o tym pomyśleć. Ambicję należy zestawić ze zdrowym rozsądkiem - dodaje. Nasz rozmówca przytacza także historię innego doświadczonego zawodnika, któremu zalecał zjechanie z toru. - Andrzej Huszcza im był starszy, tym bardziej ryzykownie jeździł. Chciał nadrobić pewne braki kondycyjne właśnie w taki sposób. Gdy już widziałem jak wystawia nogę na wirażu, powiedziałem: Andrzej, może pora skończyć? No i niedługo po tym skończył, choć na sam koniec w Poznaniu miał przecież jeszcze kontuzję - podsumował Gryczka.