Od 1996 roku niezmiennie wierny jest barwom Unii Leszno, co jest zdarzeniem niespotykanym w dobie, gdy większość żużlowców, jeśli nie co roku, to przynajmniej kilka razy w karierze zmienia pracodawcę. "Kangur" zadomowił się jednak w Unii i nawet nie myśli o zmianie klubu. "W Lesznie spędziłem fantastyczne lata i nie mam zamiaru na razie nic w tej kwestii zmieniać" - powiedział w czasie piątkowej prezentacji drużyny "Byków" Australijczyk. Od lat Adams nie tylko klasyfikuje się w czołówce uczestników Grad Prix, ale startując w Polsce, Anglii i Szwecji niezmiennie plasuje się na samym szczycie klasyfikacji najskuteczniejszych zawodników tych trzech lig. Ze względu na jego skuteczność stanowi łakomy kąsek dla włodarzy wielu klubów. Na zakończenie ubiegłorocznych rozgrywek odważnie kusiły go rzeszowskie "Żurawie". "Rzeszów bardzo się o mnie starał, ale lata, w trakcie których dane mi było występować w Unii były niezwykły i nie chcę stąd odchodzić. Póki co stawiam sobie co prawda cele na 2007 rok, ale bardzo bym chciał w 2008 nadal być w Lesznie i na swoim torze wystartować w Grand Prix" - mówi Adams. Australijczyk nie kryje radości z wywalczenia przez kierownictwo klubu prawa do organizacji imprez cyklu Drużynowego Pucharu Świata i Grand Prix. W trakcie prezentacji "Byków" zawodnik z Antypodów oficjalnie pogratulował zarządowi na czele z prezesem Józefem Dworakowskim i zarazem podziękował za skuteczne starania o taki zaszczyt. Adams uspokoił też leszczyńskich kibiców, którzy bali się, iż wkrótce "Kangur" zakończy karierę. O takiej ewentualności wspominał on bowiem pod koniec zeszłorocznych rozgrywek. Wypada jednak uznać, iż był to efekt rozgoryczenia za słabymi w stosunku do zakładanych zdobyczami w cyklu GP. U progu 2007 roku obcokrajowiec Unii nie myśli o kończeniu sportowej drogi: "Nie składałem deklaracji, że skończę karierę. To był tylko zamysł, który ujawniłem kilku osobom. Czuję się świetnie i na razie nie widzę powodu, by dalej się nie ścigać" - stwierdził Adams. Konrad Chudziński