Pierwszego mistrza Polski zawdzięczamy... nazistom Alfred Smoczyk przyszedł na świat 11 lipca 1928 roku w podleszczyńskim Kościanie, jednak jego rodzina jeszcze przed wojną przeprowadziła się do Leszna. Tam przyszły mistrz rozpoczął naukę zawodu ślusarza. Uchodził za dość utalentowanego czeladnika i kto wie czy - gdyby nie żużel - nie określano by go jako jednego z najlepszych w tej branży okolicznych rzemieślników. Podczas wojny Smoczykowi, podobnie jak większości jego krajan, przyszło pracować "u Niemca" w charakterze mechanika - "złotej rączki". To właśnie tam - jak wspominała jego siostra, Urszula Plewa, w rozmowie z telewizją klubową Unii Leszno - pierwszy raz zetknął się z motocyklami, których ogromnym pasjonatem był jego pracodawca. Przyszły żużlowiec zakochał się w nich od pierwszego wejrzenia. Kiedy Niemcy udawali się na przerwę obiadową, młody Polak dosiadał motocykla i ujeżdżał na nim dookoła garaży. Po zakończeniu wojennej zawieruchy Smoczyk sam złożył sobie motocykl z ogólnie dostępnych części, po czym zapisał się na kurs prawa jazdy. Jak wspominał "Przegląd Sportowy", tam właśnie trafił na jednego z leszczyńskich działaczy, który od razu poznał się na niesamowitym talencie młodego Alfreda. Namówił go na spróbowanie swych sił w żużlu. Wygrywał nawet na słabszym motocyklu Już podczas pierwszych wyjazdów na tor Smoczyk dał się poznać jako niesamowicie utalentowany żużlowiec. Wg relacji świadków pokonywał przeciwników nawet mimo tego, iż dosiadał motocykla z silnikiem o pojemności zaledwie 200 cm sześciennych. Fenomenalna postawa w lokalnych i krajowych zawodach poskutkowała zmianą maszyny - najpierw otrzymał od klubu Jawę 350, a później NSU 600. Sława zawodnika szybko zaczęła wykraczać poza rogatki Leszna, już w 1948 roku został powołany do reprezentacji Polski na mecz z Czechosłowacją. Był to niesamowicie ciężki przeciwnik jak na debiutanckie zawody, nasi południowi sąsiedzi uchodzili wówczas za jedną z największych potęg czarnego sportu. Nic dziwnego, że 26 września na warszawski stadion Skry przybyło ponad 20 tysięcy kibiców. Ostatecznie - wbrew pesymistycznym oczekiwaniom - owym sympatykom sportu przyszło oklaskiwać zwycięskich rodaków (mecz zakończył się wynikiem 75:73), a przede wszystkim 20-letniego Alfreda Smoczyka - zdobywcę kompletu punktów w pięciu startach i nowego rekordzistę toru.