Przypomnijmy, że sobotnia runda Grand Prix w Gorzowie Wielkopolskim rozpoczęła się z kilkunastominutowym opóźnieniem. Wszystko dlatego, że tuż przed godziną 19 nad stadion im. Edwarda Jancarza nadciągnęły ciemne chmury i przez kilka minut dość intensywnie padał deszcz. Nawierzchnia toru zrobiła się błotnista, w kilku miejscach utworzyły się mniejsze i większe kałuże. Organizatorzy zrobili jednak tak, jak zapowiedzieli - gdy tylko opad ustał, na tor wyjechali zawodnicy do biegu pierwszego. Pierwsza seria odbywała się w dość trudnych warunkach - szpryca spod kół zawodników była bardzo mokra i mocno ograniczała widoczność rywalizujących żużlowców, a i jazda nie była pewnie najłatwiejsza. Nie może więc dziwić, że pojawiły się głosy sprzeciwu wśród zawodników wobec decyzji dyrektora zawodów, Phila Morrisa. Morris broni decyzji o rozpoczęciu Grand Prix - Jeśli na tor wyjechałby ciężki sprzęt, zawody byłyby do odwołania, proste - mówił po zawodach Phil Morris w rozmowie z Interią. - Nie chciałem wypuszczać pojazdów na tor dopóki on trochę nie wysechł. Rozumiem, że w pierwszych czterech wyścigach było trochę trudno, ale to jest motorsport, tor jest ziemisty i nigdy nie jest on idealny - bronił się Morris. - Wiem, że niektórzy mówili, że na takim torze nie odbyłyby się zawody ligowe, ale czasem trzeba podjąć trudną decyzję i taką decyzję podjąłem - mówił Morris. Dyrektor cyklu nie chciał oceniać słuszności swojej decyzji. - Nie mnie to oceniać, zostawiam to innym. Wiem jednak, że było trudno, że było kilku zawodników - ale tylko kilku - którzy mocno się z moją decyzją nie zgadzali. Było bardzo ciężko, ale sam jeździłem w dużo gorszych warunkach, niż te dzisiejsze, inni również, stąd też pewnie taka moja ocena - tłumaczył Morris. Zapytany wprost, czy jest zadowolony z decyzji, którą podjął na początku zawodów, nie wahał się ani sekundy. - Tak, jestem - odpowiedział krótko. Nielsen nie zgadza się z decyzją Morrisa W gorzowskim parku maszyn pojawiło się kilka legend sportu żużlowego. Wśród nich czterokrotny indywidualny mistrz świata, a obecnie selekcjoner reprezentacji Danii, Hans Nielsen oraz trzykrotny triumfator cyklu Grand Prix, Australijczyk, Jason Crump. Pierwszy ze wspomnianych zawodników mówił wprost - start zawodów powinien zostać opóźniony. - Uważam, że start zawodów powinien zostać opóźniony o około 20 minut i powinny zostać przeprowadzone jakieś prace na torze. Wtedy byłby on w dobrym stanie przez całe zawody. Tak sądzę - mówił Hans Nielsen. Jason Crump był nieco bardziej wstrzemięźliwy. - Myślę, że bardzo łatwo jest obserwować oficjeli i krytykować ich decyzje, gdy nie jest się pod taką presją, pod jaką są oni. Wydaję mi się, że był podział 50 na 50 wśród zawodników. Oczywiście byli zawodnicy, którzy nieugięci twierdzili, że nie powinniśmy jechać, ale byli też tacy, którzy mówili, że dla nich to w porządku. Nie wiem. Były w przeszłości decyzje, z którymi się nie zgadzałem. Teraz nie jestem jednak zawodnikiem, więc nie jestem w pozycji, żeby włączać się w takie sprawy. Deszcz mógł storpedować Grand Prix w Gorzowie Drugą kontrowersyjną decyzją Morrisa było nieprzeprowadzanie kosmetyki toru aż do biegu dwunastego. Dlaczego tak zrobił? - Dwie sprawy. Pierwsza - nie chciałem niczego nikomu mówić, ale otrzymaliśmy informację, że w przeciągu 1,5 godziny od rozpoczęcia zawodów może być kolejne oberwanie chmury, co było dla mnie zmartwieniem. Poza tym, rozmawiałem z osobami odpowiedzialnymi za przygotowanie toru i, podobnie jak ja, nie chcieli wjeżdżać maszynami na tor, więc zostawiliśmy tor do biegu dwunastego - tłumaczył Morris. - Nie chciałem zniszczyć zewnętrznej części toru. Linia wyścigowa do ok. biegu ósmego była już w porządku, ale nie było większego sensu w równaniu wewnętrznych pięciu metrów. Nie chciałem ryzykować zniszczenia toru, starałem się robić jak najlepiej dla zawodów, dla zawodników, dla kibiców. Zawsze ktoś będzie niezadowolony, ktoś inny będzie szczęśliwy. To nie jest łatwa praca - dodawał dyrektor zawodów, Phil Morris. Crump i Nielsen zgodni - równanie powinno być szybciej Jak w przypadku rozpoczęcia zawodów Crump był wstrzemięźliwy, tak w kwestii równań toru dość jasno wyraził swoją opinię. - Dwanaście wyścigów to za dużo bez jakichkolwiek prac na torze, w mojej ocenie. Dwanaście biegów to prawie ponad połowa zawodów. Szczególnie w zdradliwych warunkach być może powinno się odbyć jakieś równanie toru zanim dojechaliśmy do biegu dwunastego - powiedział trzykrotny indywidualny mistrz świata w rozmowie z Interią. Podobną opinię wyraził Hans Nielsen. - Byłem zaskoczony, że nie było równania wcześniej. Myślę, że powinno się odbyć. Przerzucenie tej nawierzchni, przy tak ciepłej pogodzie, spowodowałoby, że tor przesechłby szybciej - zauważył czterokrotny indywidualny mistrz świata w rozmowie z Interią. Morris zaryzykował, ale to się opłaciło Choć decyzja Morrisa wzbudziła kontrowersje, również wśród zawodników, jego decyzję trudno oceniać inaczej, niż jako dobrą. Dzięki jego odwadze udało się rozegrać całe zawody. Trudno też powiedzieć, by warunki na torze były niebezpieczne - w pierwszym biegu, gdy na torze były jeszcze kałuże, zawodnicy nie mieli problemów z płynną jazdą, choć oczywiście nie jechali na pełen gaz. Od drugiego biegu zawodnicy pokonywali cztery kółka w czasie 61 sekund, czyli 1,5 sekundy szybciej, niż w biegu pierwszym. Od gonitwy szóstej czasy zeszły już poniżej progu 61 sekund. To jasno pokazuje, że choć tor był jeszcze w niektórych miejscach mokry, możliwa była szybka jazda po przesuszonej kołami motocykli ścieżce.