Chcieli, żeby został - Jedno z ostatnich zdjęć z przyjaciółmi z Tarnowa - taki opis widniał przy fotce Marka Cieślak, które trener wrzucił w piątek do mediów społecznościowych. Na zdjęciu legendarnemu menedżerowi towarzyszą toromistrz zespołu Unii oraz jeden z pracowników klubu. Panowie stoją na torze w Jaskółczym Gnieździe. Prezes Daniel Bałut już pogodził się z tym, że stracił Cieślaka, chociaż jeszcze kilka tygodni temu podkreślał, że chciałby, aby były selekcjoner reprezentacji Polski został w klubie i dalej wspierał menedżera Stanisława Burzę w parku maszyn. Cieślak w poprzednim sezonie był konsultantem w tarnowskim zespole z ramienia Grupy Azoty oraz ekspertem Canal+. Trener był twarzą koncernu chemicznego i gdy tylko nie miał obowiązków wobec telewizji, którą traktował priorytetowo, pomagał w prowadzeniu drużyny. Sternik Unii poprosił nawet 72-latka o listę nazwisk zawodników, których warto spróbować sprowadzić, a ci byliby gwarantami włączenia się do walki o coś więcej niż tylko faza play-off. Tutaj Cieślak miał wolną rękę, bo wszyscy zdawali sobie sprawę, że już samo nazwisko trenera działa jak magnes, a żużlowcy wręcz zabijają się, aby móc z nim współpracować. Problem w tym, że Unii nie stać na wzięcie na swój garnuszek niemałej pensji pana Marka, a w Grupie Azoty z powodu wysokich cen gazu mają teraz ważniejsze tematy na głowie niż sport. Nie boi się trudnych prezesów Cieślak był w o tyle komfortowym położeniu, że co by nie zrobił, nie zostałby na lodzie. Spośród stosu ofert jakie leżały na jego stole, szkoleniowiec wybrał tę z Orła Łódź. Właściciel Witold Skrzydlewski od dawna chorował na Cieślaka i teraz udało mu się go przekonać do swojej wizji. Dał mu pełnię władzy, a ten ponoć zmontował już nawet skład na własną modłę. Z Lahtim, Jamrogiem, Iversenem, Gapińskim, Tonderem na U24 i Brennanem łodzianie mogą nieźle namieszać na zapleczu PGE Ekstraligi. Ze Skrzydlewskim nie zawsze jest jednak sielankowo. Pan Witold lubi po przegranych meczach zrugać trenerów przy otwartej kurtynie i wytknąć im błędy. Sam Cieślak sprawia wrażenie człowieka, który nie boi się konfrontacji z trudnymi ludźmi. Dwa lata temu w Rybniku przerabiał już Krzysztofa Mrozka i wtedy nie dał sobie wejść na głowę.