- Przed sezonem mówiłem, że Włókniarz jest jednym z faworytów rozgrywek - rozpoczął Jacek Frątczak. - Teraz do poukładania pozostała formacja juniorska, która boryka się z kłopotami zdrowotnymi. To jest kompletna drużyna, game changerem jest Mads Hansen. Do meczu z Falubazem jechał prawidłowo, jak na formację U24, ale to co zrobił w Zielonej Górze, to po prostu czapki z głów - chwali młodego Duńczyka. Jest jednak jeszcze inny zawodnik, który przyczynił się do wzrostu wartości drużyny. Odrodzenie polskiej gwiazdy. Zwrócił uwagę na ważny aspekt. "Warto to wiedzieć" Na początku sezonu języczkiem u wagi nie był tylko znakomity Hansen, a fatalna postawa Maksyma Drabika. 26-latek postawił na silniki od Michała Marmuszewskiego i nagle wrócił do żywych. - Jeżeli przyczyną świetnego występu w Zielonej Górze, ale także krzywej wznoszącej są konkretne decyzje sprzętowe, to Maksym utrzyma dyspozycję. W końcu utrafiono w konkretne jednostki i ustawienia, a zawodnik w formie podejmuje znacznie lepsze decyzje i lepiej czuje sprzęt. Nie ma wtedy takiej presji na poszczególne mecze - tłumaczy. - Najważniejsze jest to, żeby umieć sobie odpowiedzieć, dlaczego wygraliśmy, a nie dlaczego przegraliśmy. Wówczas cały układ sprzętowy i torowy daje nam informację, że coś działa. Jeśli coś nie działa, to przyczyn może być milion, ale skoro zadziałało, to powód jest konglomeratem zbioru trafionych decyzji. Warto to wiedzieć - podkreśla. Byli czerwoną latarnią, wróżyli im spadek Choć wiele osób czepiało się niskiego zwycięstwa nad osłabioną Fogo Unią Leszno i w konsekwencji braku punktu bonusowego w tym starciu, to Włókniarz ma za sobą cztery wygrane spotkania. Wcześniej klub uspokajał wszystkich dookoła tłumacząc się terminarzem. Teraz wiele wskazuje na to, że mieli poniekąd rację. Drużyna znajduje się w znakomitym położeniu i jest gotowa walczyć o końcowy sukces. - Powtarzam od lat, że kalendarz ma znaczenie. Wejście w sezon w żużlu może być różne, bo to jest dyscyplina sezonowa. Trafieniem w silniki i ogólnie w formę, bo im mniej negatywnych emocji wokół drużyny, że jeszcze nie wygrali, czerwona latarnia, niedługo spadną. To nie pomaga w pracy organicznej. Fajnie mieć jakieś punkty na koncie, niż zero. Jestem pełen podziwu, że Włókniarz z tego kryzysu wyszedł - zaznacza. Gwiazdor przyjedzie na swój nowy stadion? Kiedy spojrzymy w dokładne statystyki, to częstochowianie są bardzo wyrównanym zespołem. Wyróżniającą się postacią jest tylko Leon Madsen, choć wielu oczekiwało, że dołączy do niego także Mikkel Michelsen. Ten natomiast znów jest bardzo niestabilny. Do pełni szczęścia brakuje tylko jego zdobyczy. - Prędzej czy później trafi w taką powtarzalność. Być może jest to kwestia z elastycznością silników. Musi dopasować odpowiednią jednostkę, bo jeździecko tam się wszystko zgadza - mówi. Michelsen jest na ustach całej żużlowej Polski, bo wiele wskazuje na to, że po sezonie opuści dotychczasowy klub i dołączy do Betard Sparty Wrocław. Wicemistrz Polski jest jedną z najpoważniejszych opcji, bo raczej nie ma co się spodziewać, że trafi do Zielonej Góry lub Torunia. Co ciekawe Włókniarz najbliższe spotkanie rozegra właśnie we Wrocławiu. Kluczem do sukcesu ma być jednak inny Duńczyk. - Z całym szacunkiem i sympatią do klubu z Wrocławia pragmatyka podpowiada mi, żeby zaryzykować i postawić na Włókniarz. Dwoma, czterema punktami. Kluczem do sukcesu będzie Mads Hansen i to, jak się odnajdzie na nieznanym sobie obiekcie - kończy Frątczak.