Unia kolejny sezon przeżywa kadrową katastrofę. Los nie daje spokoju legendarnej drużynie, której kontuzje odbierają możliwość walki o cele wyższe niż utrzymanie w PGE Ekstralidze. A i tak Unia robi kapitalną robotę, bo mimo potężnych osłabień pokonała ostatnio naszpikowany gwiazdami Apator Toruń i zachowuje szanse na pozostanie w lidze. A dla tej ligi Leszno jest legendą. Podobnie jak dla Leszna Damian Baliński, jeden z najlepszych jej wychowanków w przełomu wieków. To medalista IMP, drużynowy mistrz Polski i świata. Przez lata niedoceniany, ale mający na koncie naprawdę wielkie sukcesy, choć faktem jest, że głównie drużynowe. Ale mistrz świata to zawsze mistrz świata i to będzie Balińskiemu zapamiętane na zawsze. Jak się okazuje, być może zawodnik nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Legenda na torze. Powrót możliwy? W ostatnich dniach 47-letni zawodnik pojawił się na treningu Unii. Oczywiście do tego treningu należy podchodzić z dużym dystansem, ale i uwagą. Unia ma na tyle duże problemy kadrowe, że sięgnięcie po Balińskiego jakąś wielką sensacją by nie było. Skoro może jeździć kompletnie do tej pory nieznany Ben Cook, to dlaczego nie może jeździć Baliński. Na ten moment jednak droga do tego daleka. Pytanie, czy Baliński w PGE Ekstralidze byłby jeszcze w stanie coś dać. Ostatnie lata to starty w 2. Lidze z rożnym skutkiem. Czasem wyglądało to już na sportową końcówkę legendarnego zawodnika. Wiek 47 lat nie jest jednak przeszkodą, co pokazało w przeszłości kilka przypadków. W tym wieku Rune Holta był jeszcze bardzo skutecznym na torach 1. Ligi. Może i Baliński wykrzesa z siebie coś jeszcze.