Piotr Protasiewicz przed sezonem podpisał roczny kontrakt ze Stelmet Falubazem Zielona Góra. Nastepnej umowy nie będzie, bo zawodnik już ogłosił, że po zakończeniu bieżących rozgrywek kończy karierę. Chciałby to zrobić z przytupem, pomagając drużynie w powrocie do PGE Ekstraligi. I tu mamy problem. Protasiewicz chce wrócić, ale z sercem nie ma żartów Przed startem ligi Protasiewicz zderzył się na treningu z Maxem Fricke. Uszkodził sobie nerw w dłoni. Wrócił za pięć dwunasta. To nie był jednak koniec problemów. Na początku maja Protasiewicz nie dokończył meczu z Orłem Łódź. Poczuł się słabo i został zastąpiony przez Mateusza Tondera. W kolejnych spotkaniach nazwisko Protasiewicz było wpisywane do składu, ale pojawiała się przy nim adnotacja - zastępstwo zawodnika. Co dalej? Protasiewicz bardzo chce wrócić, ale z sercem nie ma żartów. Trener Piotr Żyto mówi nam, że decydująca będzie opinia lekarzy, którzy zabiorą głos po badaniach. Żartów nie ma, bo Protasiewicz ma 47 lat. A odkąd zaczął karierę żużlową, to było życie w ogromnym stresie i napięciu. Falubaz radzi sobie bez Protasiewicza W Falubazie na pewno nikt nie będzie naciskał na jazdę Protasiewicza za wszelką cenę. Owszem, bardzo by się przydał, ale ostatni mecz z ROW-em Rybnik pokazał, że ta drużyna potrafi radzić sobie bez swojego kapitana. Potrafi radzić sobie bez menadżera. Piotr Żyto z powodu problemów żołądkowych nie był z zespołem w parkingu. - Stałem na trybunie blisko parku maszyn. Lekarz dał mi tabletki i jakoś to poszło - opowiada nam Żyto. Menadżer był w kontakcie telefonicznym z kierownikiem drużyny Markiem Mrozem. - Protasiewicz też pomagał. 55:35, to dobry wynik. Drużyna pokazała, że ma potencjał. Fajnie pojechał Jan Kvech. Dotąd kibice narzekali na naszą jazdę, ale ja wiedziałem, że jak ta drużyna się obudzi, to pokaże, na co ją stać - kwituje Żyto.