Rosjanin od 2019 roku startuje w barwach Motoru Lublin. Na Lubelszczyznę trafił w atmosferze skandalu z Rybnika. Po zakończeniu okresu zawieszenia dopingowego miał jeździć w barwach rybnickiego ROW-u, jednak związał się kontraktem z Motorem. Decyzję podjętą przez Łagutę przed sezonem 2019 można uznać za dobrą, bo w zakończonym kilka tygodni temu sezonie, Rosjanin zdobył wraz z kolegami z Motoru srebrny medal Drużynowych Mistrzostw Polski. Teraz wicemistrzowska drużyna powinna być jeszcze mocniejsza, bo dołączył do niej Maksym Drabik. Starszy z braci Łagutów nie szczędził komplementów młodemu Polakowi. - On jest bardzo dobry. Jak we Wrocławiu miał dobre warunki, to dobre wyniki robił i sporo punktów przywoził dla drużyny. Tego się nie zapomina, nawet jak masz przerwę, tak jak on, czy ja - powiedział o powracającym żużlowcu. Przy okazji Łaguta został zapytany o to, czy nowy nabytek lubelskiego Motoru jest lepszy od zawodnika, którego zastąpi, czyli Krzysztofa Buczkowskiego. - Ja myślę, że chyba lepszy. Młodszy jest niż Buczkowski, dalej się uczy i rozwija i może być jeszcze lepszy niż był. Drabik może robić spokojnie dwucyfrówki, a Buczkowski? To tak na 6-8 punktów go było stać - przyznał bez ogródek Łaguta. Jazda w Grand Prix marzeniem Grigorija Łaguty Rosjanin to jeden z najlepszych zawodników, którzy do tej pory nie mieli szansy pokazać pełni swoich możliwości w cyklu Grand Prix. W przypadku tego żużlowca od dawna mówi się o tym, że ma on problem z motywacją - czasem mówiono o tym, że nie chce mu się jeździć po Europie na rundy kwalifikacyjne, czasem wskazywano na to, że pieniądze w cyklu są zdaniem Rosjanina zbyt małe by walka o mistrzostwo świata była opłacalna. Niedawno się to jednak zmieniło. W sezonach 2020 i 2021 Łaguta brał udział w eliminacjach do cyklu Grand Prix. W rozmowie z Tygodnikiem Żużlowym potwierdził, że chce walczyć o mistrzostwo świata. - Mogę obiecać kibicom, że będziemy się starać z moim teamem, żebym w końcu w nowym sezonie awansował do GP Challenge i pojechał w Grand Prix. Wtedy będę szczęśliwy - mówił. - To jest moje marzenie, żeby jechać w Grand Prix i zostać mistrzem świata - dodał Łaguta. Łaguta: W Grand Prix są „diengi”, a SEC to katastrofa Rosjanin zdementował też pogłoski, mówiące o tym, że nie chce jeździć w Grand Prix, bo są tam zbyt małe nagrody finansowe. - Jak jesteś dobry i wygrywasz w Grand Prix to tam też są "diengi" (pieniądze - dop. red.). Przecież tam też można kasę zarobić, bo jakby tak nie było, to ci najlepsi by tam nie chcieli jeździć - powiedział Rosjanin na łamach Tygodnika Żużlowego. Przy okazji uderzył w cykl SEC, czyli zmagania o tytuł Indywidualnego Mistrza Europy, organizowane przez toruńską firmę One Sport. - Prawda jest taka, że słabe warunki są tylko w tym cyklu SEC o tytuł mistrza Europy. Tam to była katastrofa - powiedział bez zbędnej kurtuazji Łaguta. - Ale w Grand Prix jak już jesteś, to ci łatwiej szukać sponsorów, bo to już promocja na cały świat. Dostajesz do testowania sprzęt, masz łatwiejszy dostęp do tunerów, bo oni też chcą się pokazywać z jak najlepszej strony. Tylko musisz przywozić punkty i gdzieś się pokazywać z dobrej strony, a nie jak Berntzon, który zawsze przywoził "zerówki" - podsumował ostro, śmiejący się Grigorij Łaguta.