W tygodniu byliśmy świadkami nieoczekiwanej ofensywy transferowej Stelmet Falubazu Zielona Góra. Bez zbędnych ceregieli, przygotowania gruntu dla kibiców, jak królik z kapelusza wyskoczył nagle komunikat, że tegoroczny finalista eWinner 1. Ligi ma praktycznie gotowy skład na nowy sezon. W Falubazie hołdują starej zasadzie, że transfery lubią ciszę. Umówmy się, w ciągu dwóch-trzech dni takich tematów raczej spontanicznie się nie zamyka. Większość ruchów kadrowych popartych jest długi rozmowami, weryfikacją ofert, daniem sobie czasu do namysłu. No chyba, że trafia się jakaś super okazja. Falubaz zbudował na papierze drużynę bardzo mocną, który stawia go w roli murowanego faworyta przyszłorocznych rozgrywek. Podejście będzie takie, żeby wygrać każdy mecz, a potem szybko usiąść do stołu negocjacyjnego i zaklepać najbardziej wystrzałowe armaty, tak jak robią ekstraligowcy. Jak Falubaz ich wyrwał? Spodziewam się, że niedługo do silnej formacji seniorskiej uda się dorzucić solidnych juniorów. Aktualna sytuacja z wychowankami skłania do głębokiej refleksji. Trudno przypuszczać, żeby Fabian Ragus olśnił nas na wiosnę chociaż szczerze mu tego życzę. Chciałbym jednak poznać koncepcję związaną z dalszym rozwojem jego kariery, bo wraz z zejściem ligę niżej wykonał krok do tyłu. W końcówce sezonu gigantyczną różnicę w Falubazie zrobili juniorzy z zewnątrz i myślę, że kierunek leszczyński znów będzie "grany" Zaskoczyła mnie niedawna narracja Dawida Rempały. Wychowanek Unii Tarnów ma ważną umowę z Falubazem, ale teraz przebąkuje, że nie wie, czy będzie dalej jeździł w Zielonej Górze. Pytanie, co się z zmieniło, ponieważ jeszcze miesiąc temu, w trakcie leczenia groźnego urazu, 20-latek deklarował, że ma dług wdzięczności do zapłaty i wołami go stąd nie wygonią. Historia do zbadania chyba przez Archiwum X. Propozycje przeważnie zawsze wychodzi z klubu, a nie od żużlowca. To prezesi dzwonią do zawodników, a nie odwrotnie. Żużlowcy komunikują się między sobą, pytają ludzi spowinowaconych z danym środowiskiem o rekomendacje, czy ośrodek jest poukładany, a przede wszystkim wypłacalny. W Falubazie kluczową rolę odegrała postać Piotrka Protasiewicza. Nie można dostać lepszej opinii niż zawodnika, który jeszcze parę tygodni temu startował w tym klubie, był w nim kilkanaście lat i jest człowiekiem po stokroć wiarygodnym. Falubaz odpalił kilka bomb, ale dla mnie osobiście największą niespodziankę jest sprowadzenie Rasmusa Jensena. Przemek Pawlicki miał na stole świetną ofertę z Krosna i był blisko beniaminka, a jednak zgarnęła go Zielona Góra, ale to ściągnięcie Duńczyka było trudniejszą operacją do realizacji. Dla Przemka zwłaszcza perspektywa dalszych występów w PGE Ekstralidze była dużym magnesem. Niemniej to Jensen od przynajmniej paru tygodni miał już dopasowaną miarę z kurtki Zdunek Wybrzeża. Najbardziej zaskakuje mnie fakt, że w nadmorskim klubie pracują poważni ludzie, z doświadczonym biznesmenem Tadeuszem Zdunkiem na czele, a nikt nie zabezpieczył kontraktu z Rasmusem i ten znów wskoczył na giełdę. Słyszymy, że pewne warunki nie zostały spełnione, jeśli chodzi o spłatę zaległości. Gdyby chodziło o jednego człowieka, zawodnik machnąłby ręką, ale w świata poszła fama, że tam problemy z wyegzekwowaniem pieniędzy ma cały zespół. Kluby poradziły sobie bez Rosjan Podobnie jak lwia część żużlowej społeczności jestem szokowany ostatnimi skandalicznymi słowami Artioma Łaguty, który w serialu produkcji Canal+ z uśmiechem na ustach stwierdził, że nie wie, co dzieje się na Ukrainie. My cały czas przeżywamy wojnę i bestialski atak rosyjskiego dyktatora na naszego sąsiada, a on umywa ręce, jakby miał klapki na oczach. Rozumiem, że w pierwszych dniach WOJNY, Rosjanie z polskim obywatelstwem mieli kłopot z oceną niektórych wydarzeń, byli nieco zdezorientowali, ale na Boga, to trwa już ponad pół roku. Chyba nikt ze śledzących na bieżąco materiały z pola bitwy, oglądający zdjęcia nie ma wątpliwości, że tam odbywa się regularna rzeź. Na naszych oczach dzieją się ludzkie tragedie, odkrywane są następne katownie. I jeśli dorosły, rozumny facet jest zasypywany taką ilością informacji, ale dalej świadomie chowa głowę w piasek, to dla mnie jest automatycznie skreślony ze świata sportu. Przecież my nie mamy pojęcia, kiedy ten konflikt się skończy i jak się skończy, dokąd zmierzamy, a gość nie potrafi odpowiedzieć na proste pytanie, jak nazwać to, z czym mamy do czynienia na Ukrainie. A mówimy o mistrzu świata, który nie jest zamknięty w jakiejś bańce. Artiom odprowadza swoje dzieci do polskiej szkoły, przedszkola, wychodzi między ludzi i refleksji nadal brak. Sorry, Artiom, ale w takim razie nie mamy o czym gadać, zamiast poprawić swoje położenie, bo doskonale wiemy, że pragniesz wrócić do ligi polskiej, tylko się takimi wynurzeniami pogrążasz. Trzeba być w takim razie konsekwentnym. Utrzymać bezwzględnego bana dla reprezentantów Rosji. Patrząc na ten sezon, liga specjalnie na ich nieobecności jakościowo nie ucierpiała. Rynek zawodniczy się nie zawalił, kluby sobie doskonale poradziły. Zwróćmy uwagę, kto bił się o medale. Motor bez Grigorija sięgnął po złoto, a Apator był w półfinale. W turbulencje wpadła Sparta, ale powody są znane. Zawiedli inni. Grand Prix ruszyło bez Rosjan i też nikomu korona z głowy nie spadła. Objawili się nowi bohaterowie. Naprawdę nie zawracajmy sobie przysłowiowej gitary jednostkami, które mają straszny zgryz, aby zdefiniować agresję ojczyzny na niewinny kraj. Panu Łagucie nie groziło absolutnie nic ze strony reżimu moskiewskiego, a mimo to nie okazał żadnej skruchy, tylko wolał brnąć w ślepą uliczkę.