Od wielu lat obowiązuje regulamin, który zakazuje zawodnikom rozmów kontraktowych z klubami innymi, niż obecny, nie tyle w okresie obowiązywania kontraktu, co do ostatnich zawodów objętych podpisaną umową. Co to oznacza? Zawodnicy nie mogą rozmawiać z innymi klubami do końca rozgrywek ligowych, ew. do daty jakichś zawodów indywidualnych, w których reprezentują swoje drużyny. Niewiele klubów i żużlowców o tym chyba jednak wiedziało, bo wszyscy, jak jeden mąż, przynajmniej oficjalnie, wzbraniali się przed komentowaniem swoich planów na przyszłość, bojąc się kar. Żużlowe władze postanowiły więc przed rokiem przypomnieć wszystkim, że gdy sezon danej drużyny dobiegł końca, klub może już rozmawiać z zawodnikami innych drużyn, a żużlowcy mogą rozmawiać z innymi klubami niż swój. Dodatkowo wprowadzono zapis pozwalający informować o przebiegu negocjacji. Efektem były wcześniejsze ogłoszenia czy to pojedynczych zawodników, czy wręcz całych składów. W zeszłym roku robiono to jednak dużo mniej śmiało, niż w tym sezonie. Pierwsze informacje o tym, że zawodnik X pozostaje w swoim klubie na kolejny rok pojawiały się jeszcze przed wakacjami. Bardzo szybko, zważywszy na fakt, że okienko i możliwość sformalizowania porozumienia otwiera się dopiero w listopadzie. Porozumienia w żużlu znaczą niewiele Większa liczba ogłoszonych porozumień, jak się okazało, nie wpłynęła na to, że porozumienia są rzadziej zrywane. Bo o tym, że są zrywane, wiadomo nie od dziś. Wielu kibiców słyszało przecież historię o tym, jak Leon Madsen podpisał nic nie warty w świetle żużlowego prawa list intencyjny w Grudziądzu, ale ostatecznie nie trafił do tego klubu. Wydawać by się mogło, że skoro porozumienia są ogłaszane, do ich zerwania będzie dochodziło dużo rzadziej, bo łatwiej się tłumaczyć z umowy, którą zawarto nieoficjalnie, w zaciszu klubowych gabinetów, niż tę, którą ogłosiło się publicznie. Tak się jednak nie stało, a wielu zawodników pewnie żałowało, że do ogłoszenia porozumienia doszło. Doyle nie był jedyny. Oni też zerwali porozumienia Jason Doyle, Rasmus Jensen, Timo Lahti, Adrian Gała, Andreas Lyager - ci zawodnicy nie pojadą w przyszłym sezonie w zespołach, w których zostali ogłoszeni jeszcze kilka tygodni wcześniej. O ile przypadek Doyle’a, czy Lyagera jest dość prosty, tzn. żużlowcy po prostu dostali lepsze oferty w innych klubach, o tyle przypadek gdańskiego trio jest ciekawszy, bo w tle są zaległości finansowe Wybrzeża. Prezes Tadeusz Zdunek w rozmowach z mediami, również z Interią, powiedział wprost, że zawodnicy nie mieli zapłaconych wszystkich pieniędzy za miniony sezon. Po ogłoszeniu kontraktu Rasmusa Jensena w Zielonej Górze przyznawał wprost, że doszło do opóźnienia w zapłacie zaległości - trafiły one do Duńczyka 3 dni po ustalonym wcześniej terminie spłaty. Pomimo tego, że z klubu oficjalnie płynęły głosy mówiące o zaległościach i spóźnieniu się ze spłatą zadłużenia, to kibice i tak winą za zerwanie porozumienia obarczali zawodnika. Wydaje się to być niezrozumiałe, bo - zgodnie z oficjalnymi przekazami - to nie żużlowiec nie dotrzymał warunku porozumienia, tylko klub. Żużlowcy nie będą chcieli publikować informacji o porozumieniach? Tegoroczne historie, szczególnie te z Gdańska, być może będą przestrogą dla innych żużlowców w kolejnych sezonach. Na ogłoszeniu porozumień stracili tak naprawdę tylko żużlowcy, choć trudno dopatrywać się ich winy we fiasku rozmów. Z drugiej strony, pytanie, czy z tej lekcji nie skorzystają też kluby. Ogłoszenie takiego porozumienia może być też formą do wymuszenia na zawodniku większej cierpliwości w oczekiwaniu na przelew. Nie zakładamy, że tak było w Gdańsku, ale w przypadku przytoczonego scenariusza żużlowcy mogą być mniej chętni do zdecydowanych ruchów, np. porozumienia się z innym zespołem, gdy oficjalnie poinformowano o jego pozostaniu w dotychczasowym klubie, czy przejściu do innej drużyny. Bo skoro Jensen, Lahti i Gała ucierpieli wizerunkowo na zerwaniu porozumień bardziej, niż Wybrzeże, to po co robić sobie zły PR. Zobacz także: Kolejny rekord Zmarzlika. Pobił swoje osiągnięcie! Szokująca wieść! U zawodnika wykryto... amfetaminę! Rok temu się o niego bili, teraz idzie łatać dziury