Żużlowiec może mówić o wyjątkowym pechu, gdyż w tym roku już dwukrotnie łamał obojczyk. Po raz pierwszy do urazu doszło na torze. Na szczęście kości zrosły się szybko i Kasprzak był gotów do jazdy. Niestety w wypadku samochodowym niedawno zaleczona kontuzja odnowiła się i jeden z liderów leszczyńskich "Byków" zmuszony był do kolejnej przerwy w startach. Lekarz klubowy - dr Tomasz Gryczka - zapowiadał, że rehabilitacja może zakończyć się w połowie lipca, ale nie wykluczał i takiej możliwości, że proces przeciągnie się do kilku miesięcy. Na szczęście Krzysztof wyleczył uraz i w konfrontacji z bydgoszczanami zdobył 7 punktów, czym przyczynił się do zwycięstwa swojej drużyny. -Jak oceniasz swój pierwszy występ po kontuzji? - Udało nam się wygrać mecz, a mnie cieszy to, że dołożyłem kilka cennych oczek. Na pewno nie oglądaliśmy w tym pojedynku jeszcze 100 procent Kasprzaka, ale już niedługo tak będzie. -Ile czasu musi upłynąć byś wrócił do pełni sił? - Myślę, że już mi dużo nie brakuje. Dwa tygodnie, a może nawet tydzień i będzie już wszystko dobrze. W środę jadę mecz w Poole, potem w niedzielę wystartuję w pożegnalnym turnieju Tony Rickardssona, na który zostałem zaproszony. Sądzę, że dzięki tym startom wszystko wróci do normy. - Jak wyglądała rehabilitacja po urazie, który wykluczył cię z jazdy? - Przede wszystkim bardzo dużo pomógł mi dr Tomasz Gryczka. Przez pierwsze trzy tygodnie cały czas leżałem w domu i wcale nie wstawałem z łóżka, co miało bardzo duży wpływ na szybki powrót na tor. Nie mam jeszcze w pełni zrehabilitowanych mięśni. W związku z tym w pojedynku przeciwko Polonii Bydgoszcz starałem się bardzo uważać. Zdaję sobie sprawę z tego, że kolejne złamanie zakończyłoby się już operacją. W sumie przecież miałem już trzykrotnie złamany obojczyk. -Czy w najbliższych dniach nadal będziesz jeszcze pracował nad rehabilitacją? - Nie będzie to już rehabilitacja, ale ćwiczenia i jeszcze raz ćwiczenia. Bardzo dużo czasu leżałem i muszę teraz zaczynać od nowa pracę niemal tak samo jak zimą. Rozmawiał: Konrad Chudziński, Leszno