W rozmowie z Interią Cegielski nie owija w bawełnę: "Ogólny przekaz wiadomości jaką otrzymali zawodnicy jest taki, że jest źle, a będzie jeszcze gorzej". Zbigniew Czyż, Interia: Żużlowcy otrzymali jakieś konkretne wytyczne od władz PGE Ekstraligi? Krzysztof Cegielski: - Nie ma w tej korespondencji konkretnych decyzji. Jest mowa bardziej o obecnej sytuacji. W skrócie można to określić tak, że jest źle, a będzie jeszcze gorzej. Jestem cały czas w kontakcie z prezesem Ekstraligi, do konkretów jednak jeszcze daleko. Nie wiemy tak naprawdę, co się wydarzy w najbliższych dniach, ale przygotowujemy się na różne scenariusze. Wiemy, że Ekstraliga będzie robiła wszystko, żeby ten sezon się odbył, będziemy stosować się do warunków rządowych, ale teraz analizujemy też sytuację w poszczególnych klubach, bo w każdym klubie jest ona inna. W jednym ktoś straci więcej z tytułu różnego rodzaju przychodów, a w innym nie aż tak dużo, więc to wszystko trzeba będzie wziąć pod uwagę. O czym obecnie rozmawia pan w imieniu zawodników z Ekstraligą? - Na razie rozmawiamy o różnych kierunkach rozmów, o różnych aspektach, scenariuszach, które mogą nas spotkać. Na wszystkie aspekty musimy być gotowi jeśli chodzi o próbę negocjacji, na przykład jeśli chodzi o wynagrodzenie za punkty. Kwestie finansowe z pewnością zostaną jednak poruszone w niedalekiej perspektywie? - Do tego jest jeszcze daleko, bo na razie musimy zorientować się, w jakiej jesteśmy sytuacji. Najłatwiej mówić dzisiaj, że jest tragicznie, źle i że nic nie będzie. Jeśli nic nie będzie, to najlepiej w ogóle nie przystępować do jazdy, więc czekamy jak kurz opadnie. Głoszone tytuły i hasła są różne, ale w rzeczywistości inaczej wygląda utrata sponsora, utrata przychodów, a inaczej wygląda przesunięcie wypłaty ze środków na przykład miejskich. Są to więc ewentualnie przesunięcia, a nie straty. To wszystko trzeba przeanalizować. Dzisiaj moim zdaniem z zawodnikami jest najmniejszy problem, dlatego bo co prawda dużo się o nich mówi, ale to nie są na przykład piłkarze, siatkarze, czy koszykarze, którzy siedzą w domach i ktoś tam negocjuje z nimi, ile pieniędzy należy się im za siedzenie w domu. Żużlowcom w tej chwili nic się nie należy, bo nie jeżdżą. Wypłaty dla nich polegają na robieniu punktów na torze, a do wyjazdu jest jeszcze daleko. Na ten moment zawodnicy nic nie zarabiają, więc jesteśmy chyba ewenementem, jeśli chodzi o wszystkie dyscypliny. Rozmawiamy o czymś, co dopiero będzie miało kiedyś miejsce. - Bardziej trzeba się skupić na zapewnieniu środków do przygotowań do sezonu bo z tym tez różnie bywa. Zawodnicy poczynili już niektóre zakupy, mają nierozliczone faktury, niezapłacone podatki, w tej chwili to właśnie zawodnicy tracą najwięcej. Czy poruszane są obecnie kwestie dotyczące tego w jak licznych składach zespoły będą jeździć w tym sezonie? Czy to prawda, że drużyny będą mogły się składać na przykład z sześciu zawodników? - Tak, ta kwestia też jest poruszana, generalnie jednak różnych aspektów jest sporo, jak chociażby ta ilu zawodników z zagranicy będzie jeździć w naszej lidze. To wszystko będziemy dostosowywać do warunków panujących w kraju, więc jeśli ktoś będzie musiał przyjechać do Polski niemal na stałe i poddać się dwutygodniowej kwarantannie, to zrobi to. Wiem, że niektórzy zagraniczni żużlowcy przymierzają się już do tego, żeby powoli ruszać w kierunku Polski. Zdradzi pan nazwiska? - Nie chcę podawać nazwisk, nie jestem od tego, zresztą nie wiem, czy sobie tego życzą. Trzeba pamiętać o tym, że różne mogą być reakcje ich klubów i drużyn w innych ligach, na przykład szwedzkiej czy angielskiej. Wiem jednak, że jeśli będą musieli dokonać wyboru, to zdecydują się na polską ligę. Jak bardzo mocno bierze się pod uwagę ewentualność jazdy bez kibiców? Wpływy z telewizji nie pokryją przecież wszystkich strat. - Na razie czekamy, rozmawiamy o różnych scenariuszach. Być może będziemy jeździć z ograniczoną liczbą kibiców, być może będziemy jeździć w ogóle bez publiczności. Byłoby fajnie, gdyby wszyscy pokrywali te straty, a nie tylko zawodnicy. Wydaje się mi, że jest wiele możliwości gdzie można byłoby poszukać oszczędności. Kluby, podobnie jak zawodnicy, mają wiele różnych dodatkowych wydatków. Są one związane między innymi z zakupem sprzętu, można byłoby zaoszczędzić na przykład na ilości zakupu opon używanych podczas meczów. Inne mniejsze oszczędności, jak chociażby kary dla zawodników też są możliwe. Co do kontraktów zawodników to przyjdzie na pewno taki moment, kiedy trzeba będzie usiąść i negocjować, rozmawiać o punktach, które zawodnicy będą zdobywać. - Żużlowcy są świadomi problemów w klubach i w gospodarce. Są przyzwyczajeni do różnych negocjacji z klubami, bo te niejednokrotnie znajdowały się w trudnej sytuacji. Wtedy zawodnicy często podawali klubom rękę i myślę, że teraz też, z tego co słyszę będzie można na to liczyć. To wszystko musi mieć jednak faktyczne uwarunkowania, a nie na takiej zasadzie, co obserwujemy już teraz, że niektórzy będą chcieli wykorzystywać tą sytuację do nadmiernych interpretacji, cięć i zachowań. Rozmawiał Zbigniew Czyż