Dariusz Ostafiński, Interia: Energa Wybrzeże ma nazwiska, ale właśnie zostaliście czerwoną latarnią ligi. Eryk Jóźwiak, menadżer Energi Wybrzeża Gdańsk: To pokazuje naszą siłę, jest odzwierciedleniem formy zawodników. We wcześniejszych meczach to było pudrowane... Co było pudrowane? - Zawodnicy zawsze mieli coś na swoje usprawiedliwienie. To można posłuchać w wywiadach, gdzie mówili, że jechali źle, bo albo deszcz spadł, albo było za twardo. Teraz jednak mamy wszystko czarno na białym. Wiemy, w jakim miejscu jesteśmy i może co poniektórym da to do myślenia. Polak na dywaniku, wszyscy mieli tego dość. Teraz pojawił się kolejny problem Menadżer Wybrzeża zadaje dramatyczne pytanie Przegraliście w niedzielę mecz na przełamanie z Orłem, którym wstrząsają konflikty. - Dlatego tym bardziej ta nasza sytuacja jest kryzysowa. Miał być mecz na złapanie oddechu, a wyszło tak, że o ile dotąd szorowaliśmy po dnie, to teraz chyba stoimy po kolana w mule. Miały być łatwiejsze punkty, a patrząc na chłodno, można by zadać pytanie: jeśli przegrywamy z najsłabszą drużyną w lidze, to z kim mamy wygrać i gdzie szukać punktów? To zasadne pytanie? - Jesteśmy po męskiej rozmowie. Mam nadzieję, że to coś zmieni. Kiedyś Tadeusz Zdunek, obecnie członek zarządu Wybrzeża, mówił, że jak zawodnicy chcą milionów, to powinni najpierw zdeklarować się, ile punktów będą zdobywać. - Była taka wizja, ale trudno ją zrealizować przy małej liczbie zawodników na rynku. Natomiast poza dyskusją jest to, że jakieś standardy trzeba trzymać. My na razie jedziemy poniżej tego, co zakładaliśmy. Nikt z nas nie myślał, że będzie aż tak słabo. To oni są największym problemem Wybrzeża Gdzie leży problem? - Jest trójka zawodników doświadczonych, co miała robić 32 punkty w każdym meczu. Tak sobie zakładaliśmy. Pozostali, czyli młodzieżowcy i druga linia, mieli dokładać 14 punktów, co dawałoby nam wygraną. No i patrząc na ostatni mecz ta czwórka, co miała zrobić 14 punktów, zrobiła ich 19, czyli pięć na plusie. A jednak zdobyliśmy tylko 41 punktów i przegraliśmy, bo zawiedli liderzy. Pytanie, czy Kasprzak, Klindt oraz Iversen są w stanie robić 32 punkty? - Są w stanie. Brakuje im jednak stabilności. Jak jeden zrobi tyle punktów, ile trzeba, to drugi nie dowiezie. I nic nam nie zmieni dobry junior, jeśli seniorzy nie wykonają planu. Jeśli to się zmieni, jak oni zaczną jechać swoje, to wtedy spojrzę z optymizmem w przyszłość. No dobrze, ale może to wy daliście się nabrać na nazwiska. Problem w tym, że Kasprzak czy Iversen już dawno nie są gwiazdami. - Czy ja wiem, czy daliśmy się nabrać na magię nazwisk. Pamiętajmy, że mamy na rynku utrudnione zadanie, nie możemy przebierać w ofertach. To, co ktoś by chciał, a to, co ma, to dwie różne sprawy. Poza tym rynek transferowy zawsze jest swego rodzaju loterią. Założenia nie zawsze się sprawdzają. Bierzemy zawodnika, myślimy, że tyle punktów będzie nam robił, a potem się to nie dzieje. Jeden transfer już zrobili Jednego zawodnika już wymieniliście. Tonder wypadł ze składu, pojechał za niego Gała. - Mateusz Tonder jest w pewnym sensie ofiarą trójki liderów. Jakby oni jechali to, co zakładamy, to bylibyśmy w innym miejscu i nie musielibyśmy szukać innych rozwiązań. Do Tondera nie mam wielkich zastrzeżeń. Uznaliśmy jednak, że podejmiemy ryzyko, bo wymieniając go na Gałę, możemy coś zyskać. Po fakcie wiemy, że Adrian też nie powalił nas na kolana i absolutnie nie ma powodu, by otwierać szampana i klaskać, ale z drugiej strony zrobił to, czego od niego oczekiwaliśmy. Ta wymiana ani nie poprawiła, ani nie popsuła naszej sytuacji. To może powinniście zaryzykować inaczej? - To znaczy? Może Brennan, który też skorzystał na odsunięciu Tondera, powinien zastąpić jedną z gwiazd. - Zobaczymy. Mamy teraz dwa mecze, gdzie możemy poeksperymentować. A może powinniście jeszcze kogoś dokupić. Zagar dzwoni po całej Polsce i szuka pracy. - Nie wiem, może kiedyś dojdziemy do momentu, że trzeba będzie spróbować. Mam jednak wątpliwości, czy ta zmiana coś nam da. Jakbym wziął Bartosza Zmarzlika, to bym wiedział, że będzie super, ale z pozostałymi jest tak, że w listopadzie są optymistyczne zapowiedzi, a potem życie to weryfikuje. Skoro jednak podjęliśmy ryzyko z Gałą, to kto wie. Jednak tak jak mówiłem, Zagar czy Bjerre za jednego z naszych, to nie będzie posunięcie, które daje gwarancję czegokolwiek. Polski klub wydał miliony, teraz jest tuż nad przepaścią. "To staje się niebezpieczne"