Adrian Gomólski ma 34 lata. Karierę zawodniczą zakończył w sezonie 2018. Mówi się o nim, że nie wykorzystał w pełni swojego talentu. Jeszcze jako nastolatek zachwycał całą Polskę, ale później jego rozwój mocno przyhamował. Poza epizodycznymi występami w Falubazie Zielona Góra i Stali Gorzów tułał się raczej po drużynach z niższych klas rozgrywkowych. Należy mu jednak oddać, że w wielu z nich pełnił funkcję lidera. Do Poznania trafia razem ze swoim o 6 lat młodszym bratem - Kacprem, który po sezonie spędzonym w ROW-ie Rybnik zdecydował się zejść do najniższej klasy rozgrywkowej. Wielu ekspertów głowi się teraz nad tym czy podobna sytuacja miała już kiedyś miejsce. Syn prowadzony przez ojca to żadna nowość, zaś braterski duet zawodnika i trenera zdarza się nad wyraz rzadko, ale nie nigdy. Wie o tym chociażby rodzina Skupieniów - Antoni był szkoleniowcem drużyny Eugeniusza w latach 2001-02. Najpierw prowadził Śląsk Świętochłowice, a później rodzinnie przenieśli się do krakowskiej Wandy. Gomólski nigdy nie pełnił funkcji szkoleniowca. Od razu rzucono go na głęboką wodę. Po zmianach w zarządzie SpecHouse PSŻ-u klub nie tylko rozwiał ryzyko upadku, ale także znacznie się rozwinął. Wielu obserwatorów bez ogródek nazywa wielkopolskiego drugoligowca królem polowania. Podczas zakończonego właśnie okienka na stadion przy Warmińskiej zawitali - poza wspomnianym wcześniej bratem trenera - Aleksandr Łoktajew, Władimir Borodulin, Kevin Fajfer, Aleksandr Kajbuszew i Chris Harris. Ponadto, gościnnie w żółto-czarnych barwach występować będą ekstraligowi młodzieżowcy: Sebastian Szostak i Kacper Grzelak. Gomólski nie ma marginesu błędu. Brak awansu odczytany będzie po sezonie jako jego personalna porażka. Nie zmieni tego nawet fakt, że jego praca będzie skupiać się zapewne przede wszystkim na współpracy z najmłodszymi Kevinem Juhlem Pedersenem i Kajbuszewem, a także próbach zawiązania w stolicy Wielkopolski szkółki dla najmłodszych adeptów czarnego sportu.