Kamil Siałkowski, wydawca strony głównej w Wirtualnej Polsce, przed kilkoma dniami opublikował na Twitterze zakulisowe informacje na temat przyszłorocznego kontraktu Bartosza Zmarzlika z Motorem Lublin. Jego zdaniem najlepszy polski żużlowiec otrzyma za nadchodzący sezon aż 7 milionów złotych. Z naszych ustaleń wynika zaś, że dwukrotny mistrz świata zainkasuje na swoje konto "zaledwie" 6 milionów, ale za to całość uposażeń wpłynie do niego w jednej transzy... jeszcze przed sezonem! Królewski kontrakt dla króla żużla Bartosza Zmarzlika Takie rozwiązanie będzie wymagało kreatywnego obejścia przepisów. Regulamin dopuszcza co prawda płacenie zawodnikom "ryczałtem" w dwóch niższych klasach rozgrywkowych, ale w PGE Ekstralidze już nie. Zmarzlik podpisze więc z Motorem kontrakt opiewający na 500 tysięcy złotych za sam podpis oraz 5 tysięcy za każdy zdobyty punkt. To maksymalne stawki dopuszczane przez regulamin. Reszta pieniędzy zostanie zagwarantowana w osobnych umowach sponsorskich z podmiotami innymi niż klub, takimi jak choćby Bogdanka. Zapisy regulaminowe dotyczące kontraktów kolejny już raz okazują się bardziej zbiorem luźnych wskazówek niż twardymi dogmatami. Przypomnijmy, że zgodnie z literą prawa żaden zawodnik nie ma prawa nawet podejmować rozmów z innym klubem dopóki sam startuje jeszcze w rozgrywkach. Ta zasada - podobnie jak ta o maksymalnych kwotach kontraktowych - jest dziś już tylko powodem do niewybrednych żartów. Układ podpisany z Motorem przez Zmarlika będzie jednak wyjątkowy, nawet w porównaniu z najbardziej kreatywnymi kontraktami podpisywanymi przez żużlowców w ostatnich latach. W historii czarnego sportu największe gwiazdy wielokrotnie dogadywały się z pracodawcami na ryczałty - z takich układów słynął choćby legendarny Tomasz Gollob - ale o pieniądzach płaconych z góry środowisko nie słyszało jeszcze nigdy. Czytaj także:Gwiazda ma dylemat. Co zrobi?Afera transferowa. Zawodnicy i prezesi sami sobie winniTrudny mecz mistrza. Nie dostał taryfy ulgowej