Indywidualnym mistrzem świata został Artiom Łaguta na sprzęcie przygotowanym przez polskiego fachowca, a PGE Ekstraligę wygrała Betard Sparta Wrocław, której wszyscy trzej liderzy obsługiwani są przez warsztat w Cierpicach. Holloway zaś nie tylko nie zbliżył się do Polaka, ale stracił nawet pozycję nr 2 na rynku, na rzecz Flemminga Graversena. Ryszard Kowalski bije na głowę konkurencję - Pan Ryszard Kowalski długo miejsca nr 1 nie odda. Na innych pozycjach tunerzy mogą się zmieniać, ale Polaka w najbliższych latach nikt nie wyprzedzi. O klasie tunera świadczy bowiem powtarzalność jego silników, a pod tym względem bije na głowę konkurencję - ocenił Jacek Frątczak, były menedżer ekstraligowych drużyn. Dominacja Kowalskiego na rynku jest niepodważalna, ale nie jest tak, że jego jednostki napędowe pasują wszystkim. Krzysztof Buczkowski np. pod koniec sezonu świadomie zrezygnował ze współpracy z Polakiem i przesiadł się na sprzęt Ashleya Hollowaya. Efekt był piorunujący, bo w fazie play-off były reprezentant Polski zaprezentował się świetnie, walnie przyczyniając do wicemistrzostwa Polski zdobytego przez Motor Lublin. Podobnym tropem poszedł Daniel Bewley, który zabłysnął w 2020 roku w PGE Ekstralidze na sprzęcie Kowalskiego, pożyczonym od swego rodaka - Taia Woffindena. W zeszłym roku jednak zrezygnował ze startów na silnikach Kowalski Racing, chociaż miał taką możliwość i również wybrał Brytyjczyka. Długo dobrych wyników na GM-ach podrasowanych przez Kowalskiego nie potrafili też osiągać np. Grzegorz Walasek czy Kacper Woryna. - To jest normalna rzecz, wynikająca z umiejętności dopasowania tego sprzętu. W żużlu czucie motocykla jest kluczowe. Jeśli zawodnik nie zna charakterystyki danych silników, to często wyciąga niewłaściwe wnioski w kontekście doboru przełożeń, a to się przekłada na wyniki. Wszyscy widzieliśmy jak długo na sprzęcie Kowalskiego mordował się Walasek. Gdy lepiej poznał pracę tych silników, wyniki przyszły błyskawicznie - wyjaśnił Frątczak. Ashley Holloway znów będzie numerem 2? Wspomniany Holloway, który pod koniec sezonu zyskał paru nowych klientów, wcześniej zaliczył spory kryzys. Stracił miano tunera nr 2 na rynku, na rzecz Flemminga Graversena, który ma aż pięciu klientów z cyklu Grand Prix: Fredrika Lindgrena, Leona Madsena, Andersa Thomsena, Mikkela Michelsena i Jasona Doyle'a. Z silników Brytyjczyka zrezygnował przede wszystkim wieloletni nr 1 w jego stajni, Emil Sajfutdinow, a jego śladem poszli kolejni, jak np. Piotr Pawlicki, który w pewnym momencie był tak zdesperowany, że próbował szukać szybkości nawet u tunera, dawno zepchniętego na "niższą półkę" żużlowych fachowców - Antona Nischlera. Martin Vaculik też stracił zaufanie do Brytyjczyka i w ostatnich turniejach Grand Prix korzystał głównie ze sprzętu Finna Rune Jensena. W efekcie Holloway, który miał rzucać wyzwanie Kowalskiemu, na najbliższy sezon został tylko z dwoma klientami startującymi w najbardziej prestiżowych indywidualnych mistrzostwach: Robertem Lambertem i Maxem Fricke. - Dla tej dwójki to bardzo dobra informacja, bo będą dla Hollowaya najważniejsi. Będzie mógł im poświęcić więcej czasu, będą mieli szybko serwisowane silniki, co w trakcie sezonu jest niezwykle istotne. Z punktu widzenia marketingowego jednak z pewnością nie jest to dla Brytyjczyka dobra informacja. Słabe wyniki liderów Fogo Unii Leszno, wreszcie odejście Emila Sajfutdinowa, sprawiły, że klientów mu momentalnie ubyło. Tak to już jednak w żużlu bywa. - Czasem się śmieję, że na naiwności żużlowców by można zarobić bardzo dobre pieniądze. Wystarczyłoby przypiąć do ramy jakiś drobny element, który na Orlenie można kupić za 5 złotych, a potem - po dobrym występie jakiegoś zawodnika - puścić fake newsa, że to jakaś tajemnicza "śrubka", dzięki której można uzyskać bardzo dobry wynik i sprzedawać ją po 100 złotych. Ogromna kolejka chętnych ustawiłaby się momentalnie - powiedział ekspert. - Podobnie będzie z Hollowayem, bo nie zakładam, że w jego warsztacie zdarzyło się coś złego. Wystarczy, iż w nowym sezonie paru jego klientów zacznie wygrywać, a kolejka po jego silniki szybko urośnie. Czy odzyska pozycję nr 2 będzie zależało nie tylko od niego, ale również od tego jak będą sobie radzili kilenci Flemminga Graversena. Ta dwójka tunerów za placami Kowalskiego może się często zamieniać miejscami - zakończył Frątczak.