Zacznę od informacji tygodnia. W Zielonej Górze jest spore poruszenie medialne dotyczące powrotu Grzegorza Walaska i przejęcie przez niego szkółki żużlowej Falubazu. Według mnie to świetna wiadomość dla środowiska żużlowego. Nie chodzi mi tylko o kibiców, ale przede wszystkim o tych chłopców, którzy są lub planują wstąpić do szkółki. Z całym szacunkiem dla wszystkich, którzy ostatnio szkółkę prowadzili, ale nie waham się użyć tego słowa, że jednak od czasów Aleksandra Janasa nie było aż takiego fachowca.Sam Janas odszedł z klubu w trudnych do zdefiniowania okolicznościach. Kończył pracę w zielonogórskim klubie z sukcesami, bo były medale. Przychodzi facet, którego znam kilkadziesiąt lat. Gdyby ktoś mi powiedział, że tak to będzie wyglądało, jakie przygody nas spotkają i jak nasze drogi się skrzyżują, nigdy bym w to nie uwierzył. Bardzo dobrze znam Grzegorza. Szkółce w Zielonej Górze przydarzyło się coś wielkiego. Mam na myśli obecność Walaska oraz jego warsztat i walory szkoleniowe. Jestem bardzo mocno zbudowany. Falubaz Zielona Góra. Jacek Frątczak pisze o Grzegorzu Walasku Świetny kierunek. Grzegorz naprawdę ma predyspozycje. To facet, z którego kiedyś żartowałem, że ma swoją krnąbrność zapisaną w DNA. Sędziowie, trenerzy, koledzy z drużyny i przeciwnicy mieli okazję go poznać. Kibice zresztą też, natomiast chcę go nazwać facetem tzw. pracy organicznej. Ma oczywiście ludzi do pomocy, ale bierze czynny udział w budowie swoich motocykli. Śmiałem się kiedyś, że Grzegorz mógłby pełnić jednocześnie kilka funkcji. Mógłby być zawodnikiem, trenerem, czasami wchodził w buty prezesa i sędziego. W związku z tym mógłby więc sam siebie zatrudniać, wynagradzać, oceniać i nawet wykluczać z wyścigów. To oczywiście żart. Pamiętamy jego barwne wypowiedzi. Fakt jest taki, że jeśli poukłada sobie w głowie organizację oraz logistykę (przecież wciąż jest aktywnym zawodnikiem), to w Falubazie będą mieli z niego dużą pociechę. Frątczak i Walasek w Toruniu Ostatnio miałem okazję odtworzyć sobie z Grzegorzem jedną historię, choć jest tego mnóstwo. Szczerze? Mógłbym o nich rozmawiać godzinami. Spotkaliśmy się w Toruniu. To jedyna w historii przygoda (mogę ich wskazać z milion), kiedy w przez tydzień tak wiele się zmieniło. Jeszcze w piątek do południa Grzegorz był na tzw. kontrakcie warszawskim, po południu podpisał kontrakt finansowy, stał się pełnoprawnym członkiem zespołu i pojechał na mecz ligowy do Gorzowa w barwach klubu z Torunia, po czym dokładnie tydzień później został wypożyczony... do Stali Gorzów.Miał wtedy do mnie gigantyczne pretensje, aczkolwiek jak mu to ostatnio przypomniałem, stwierdził, że już o tym zapomniał. Ja natomiast wszystko pamiętam. To wiązało się ze słynnym brakiem paszportu kolegi Chrisa Holdera, który nagle się objawił, pojawił się na treningu punktowanym, który zresztą błyskawicznie zorganizowałem i pojechał świetne zawody. Mając potencjalnego lidera, zdecydowałem się wstawić Chrisa do składu kosztem Grzegorza.O ile dobrze pamiętam, Stal chciała go wypożyczyć przez kontuzję Martina Vaculika, który przez długą część sezonu nie był do dyspozycji. Dzięki Grzegorzowi drużyna z Gorzowa w 2018 roku wywalczyła medal. Mogę długo o tym opowiadać. W mojej ocenie decyzja o zatrudnieniu Walaska w Falubazie jest trafiona i będą wynikały z niej tylko same korzyści. Jego głos słychać w milionach domów. "Nie traktuję tego jako pracy" Jacek Frątczak: Trzymam kciuki za Patricka Hansena Dochodzą do nas kolejne bardzo pozytywne wiadomości od Patricka Hansena. Wielokrotnie wyrażałem swój szacunek dla tego Skandynawa, który nauczył się języka polskiego, co jest strasznie trudne. Proszę mi wierzyć. Pracowałem z zawodnikami, którzy mieli polskie obywatelstwo, a po polsku nie rozmawiali. Wbrew pozorom to jest bardzo duża zmian, cecha nie jest powszechna. Chcę wyrazić tylko jedną rzecz. Absolutnie trzymam za niego kciuki, jednak chciałbym zobaczyć go na torze jako gościa walczącego i ścigającego się z rywalami.Powstał taki stereotyp, że żużlowcowi noga do niczego nie jest potrzebna. Przypominam sobie takie zdarzenia na torze, w których nie tylko zawodnicy, ale i osoby funkcyjne musiały używać nóg, żeby z toru uciekać. Trzymam kciuki, aby motoryka w jego przypadku była na 100 proc. Nie chcę niczego sugerować, ale przed Patrickiem jeszcze daleka droga. Sprawność jest niezwykle ważna. Pamiętamy zawodników, którzy musieli wręcz ewakuować się z toru. Mam nadzieję, że Duńczyk będzie zdolny, aby w sytuacji ekstremalnej móc na tyle się sprawnie przemieszczać, by uniknąć konsekwencji. To tylko sytuacja teoretyczna, ale i takie się zdarzały.Jacek Frątczak Ten polski klub się odradza. Podpisali kolejną ważną umowę