Rafał Dobrucki przetrwał ciężkie chwile, choć jeszcze przed sobotnim finałem DPŚ przyznał, że worek z medalami zdobytymi przez poprzedników bardzo mu ciąży. Kiedy Maciej Janowski szaloną akcją w 20. biegu minął za jednym zamachem dwóch zawodników, to Dobrucki mógł odetchnąć. Byliśmy mistrzami świata. Do żużla wprowadził go ojciec Dobrucki, to nazwisko, które w polskim żużlu znaczy bardzo wiele. Zdzisław Dobrucki, tata Rafała Dobruckiego, był mistrzem Polski (1976), a kadrą zdobył brąz w Drużynowych Mistrzostwach Świata w niemieckim Olching w 1972 roku. Zdzisław Dobrucki rozkochał syna w żużlu i mechanice. Ten ślęczał z nim godzinami w warsztacie, poznając tajniki. To dlatego dziś trener kadry nie lubi zawodników, którzy nie mają wiedzy o sprzęcie. Żużlowiec o wzroście koszykarza Zasadniczo Rafał Dobrucki ze swoim wzrostem (mierzy 189 centymetrów, a koledzy z toru mówią o nim "Żyrafa") bardziej nadawał się do koszykówki niż do żużla. Niskim łatwiej prowadzi się motocykl. Poza tym ten szybciej jedzie, gdy wiezie mniejszy ciężar. Człowiekowi tak słusznej postury, jak Dobrucki ciężko było rywalizować z kolegami mniejszymi o głowę czy dwie. A jednak jakoś sobie radził. 19-letni Dobrucki zdobył brąz w Indywidualnych Mistrzostwach Polski w 1995 roku, a dwa lata później cieszył się z tytułu wicemistrza świata juniorów. W 1999 roku wygrał ligę z Polonią Piła. 12 lat później powtórzył sukces z Falubazem Zielona Góra. W Grand Prix jeździł jednak bez sukcesów. Trzy razy łamał kręgosłup Mógł zdobyć więcej gdyby nie kontuzje. Dodajmy bardzo poważne. Aż trzy razy łamał kręgosłup. Pierwszy raz w 2000 roku, drugi w 2005, trzeci raz w 2011. Po pierwszym razie wrócił szybko, po drugim stracił sezon, a po trzecim zakończył karierę. Kiedyś przyznał, że już po drugim razie zapaliła mu się czerwona lampka, a po trzecim nie chciał zwyczajnie ryzykować i narażać rodziny na stresy. - Trzy razy składał mnie doktor Ziemowit Dobrzycki. To wybitny specjalista. Ratował mnie z dużych opresji. Na torze miałem czasami pecha, ale na szczęście później trafiłem na fachowców. W tym gronie była grupa lekarzy ortopedów, chirurgów i neurochirurgów. Trochę ludzi w szpitalach poznałem - mówił Dobrucki 3 lata temu w rozmowie z WP SF. Żona już po drugim razie miała dość - Już dość. Następnego wypadku Rafał może nie przeżyć. W jego kręgosłupie nie ma już chyba zdrowego kręgu. Nie wyobrażam sobie, żeby miał kontynuować karierę - mówiła Magdalena Dobrucka, żona żużlowca, po drugim złamaniu, ale zrobił operację i wrócił. Po trzecim złamaniu już nie zdecydował się na zabieg, choć ówczesny prezes Falubazu Robert Dowhan mocno go na to namawiał. Mówił, że wybitni specjaliści z oddziału neurochirurgii szpitala w Zielonej Górze szybko postawią go na nogi. - Mają sprzęt, który pozwala precyzyjnie pokierować igłą i wbić ją co do mikrometra. Niczego nie uszkodzą - zapewniał Dowhan. Wszedł w buty Cieślaka Dobrucki jednak wolał leczenie zachowawcze. Dwa miesiące leżał unieruchomiony i czekał, aż kręgi się zrosną. Już wtedy wiedział, że w sezonie 2011 nie wróci. Krótko po wypadku zaczęły się pojawiać informacje, że może już nigdy nie wsiądzie na motocykl. Tak też się stało. Gdy wyszedł ze szpitala, to został trenerem. Po odejściu Marka Cieślaka przejął Falubaz. W kadrze też wszedł w jego buty. I o ile w klubie jakoś mu poszło (w pierwszym sezonie zdobył z Falubazem złoto), o tyle z reprezentacją od początku były jakieś problemy. Wynikały one jednak z pięknej historii i wielkich oczekiwań. Srebro w Speedway of Nations 2021 nie zostało potraktowane jak sukces. A szóste miejsce w SoN 2022 to już była prawdziwa katastrofa. Teraz jednak ta porażka poszła w zapomnienie, bo Polacy są mistrzami świata, a Dobrucki dołożył do sukcesu sporą cegłę pokerowymi zagrywkami w końcówce. Wystawienie Macieja Janowskiego, a nie Bartosza Zmarzlika, na ostatni bieg, to była najbardziej szalona akcja trenera Dobruckiego. A jednak się udało. - Zaufałem Maćkowi. Wiedziałem, że on jest odpowiednią osobą do tej roboty - mówił Dobrucki już po finale i widać było, że kamień spadł mu z serca.