Kariera Darcy’ego Warda nabierała rozpędu pomimo faktu, że młody wówczas Australijczyk potrafił imprezować do białego rana, by następnie stawić się po południu na meczu. - Dużo się bawiliśmy. Lubiliśmy zabawę - mówi Darcy Ward w materiale nakręconym przez Marcina Musiała. Imprezy wcale nie powstrzymały rozwoju Australijczyka. Jak sam twierdzi, one pomagały mu się wyluzować. Wpadka alkoholowa Kiedy Ward był w grze o medale cyklu Grand Prix w 2014 roku, naprzeciw wyszły mu problemy rodzinne. Ward postanowił zatopić smutki w alkoholu. Pech chciał, że rozgrywane na Łotwie Grand Prix miało się rozpocząć o 13:00. Darcy Ward, jak sam twierdzi czuł się dobrze, ale w wydychanym powietrzu wykryto u niego alkohol. Dwukrotny mistrz świata juniorów został zawieszony na dziesięć miesięcy. Po powrocie do żużla mógł wystartować w Apatorze Toruń, ale to oznaczałoby, że miejsce w zespole straciłby jego przyjaciel, Chris Holder. Ward wybrał zatem jazdę w potrzebującym Falubazie Zielona Góra. - Kto wie, jak potoczyłaby się moja kariera, gdyby nie ta wpadka na Łotwie. Od niej się zaczęło. Sądzę, że teraz byłbym wielokrotnym mistrzem świata. W 2015 roku rozgryzłem ten sport - mówił Ward. Dzień wypadku 23 sierpnia 2015 roku Falubaz Zielona Góra jechał w ostatnim meczu sezonu z GKM-em Grudziądz. To był mecz tak naprawdę o nic, bo zielonogórzanie nie mieli już szans na awans do fazy play-off. Ward upadł w 15. biegu, w momencie, gdy zielonogórzanie mieli już i tak zagwarantowane zwycięstwo. Australijczyk zahaczył o tylne koło prowadzącego Artioma Łaguty. Falubaz przed biegami nominowanymi prowadził 50:28. Pomimo tego menedżer zielonogórskiego zespołu, Jacek Frątczak posłał do ostatnich dwóch biegów najlepszych zawodników tego dnia, Patryka Dudka oraz Darcy’ego Warda. Gdyby jednak Falubaz miał zagwarantowany udział w fazie play-off, pojechaliby juniorzy. - Gdyby nam się wszystko lub prawie wszystko sportowo ułożyło, gdybyśmy mieli odrobinę więcej szczęścia, to Darcy by w tym wyścigu nie wystąpił, bo taki był plan. Pamiętam tę rozmowę w naszym sztabie. Ustaliliśmy, że mając wówczas być może dwóch najlepszych zawodników na świecie, jedziemy do końca pełnym składem. Mieli się pożegnać z publicznością na najwyższym poziomie - skomentował Jacek Frątczak. - Pamiętam wszystko z dnia wypadku, absolutnie wszystko. To był zwykły dzień. W tym biegu z Łagutą... Zielona Góra już wygrała. Pomyślałem, że nie muszę pokonać Łaguty, bo i tak już wygraliśmy. Pomyślałem, że mam za sobą dobry dzień, on jest szybki... Mogę mu odpuścić - wspomina Darcy Ward. Jak zatem doszło do tego, że taki zawodnik, jak Darcy Ward stracił panowanie nad motocyklem? - To był moment dekoncentracji. Wyluzowałem się, bo nie czułem, że nie muszę go gonić. Dobrze przejechałem łuk, podniosło mnie i uderzyłem w jego tylne koło - twierdzi Australijczyk. Ward przez cały czas, aż do momentu rozpoczęcia skomplikowanej operacji był przytomny. - Do momentu, kiedy przyszedł lekarz, to ja miałem bezpośredni kontakt z zawodnikiem i ściągałem mu kask. Darcy był przytomny. Miałem z nim komunikację i mówił, że stało się z nim coś bardzo, bardzo poważnego. Nie będę mówił jak bardzo cierpiał, bo to są sprawy zbyt intymne. Trzymałem go za rękę, ale czułem, że z tą ręką nie jest wszystko w porządku. Akcja jego zabezpieczenia, to była akcja ratunkowa. Każdy błąd w sztuce mógłby w tamtej sytuacji tego chłopaka zabić - wspomina Jacek Frątczak przed kamerami Marcina Musiała. - Ratownicy, kiedy wrócili na stadion, komunikowali to w taki sposób, że jest ból, a jak jest ból to rusza nogami. Mówiąc wprost nie wierzyłem w to. Nie ukrywam, że miałem złe przeczucia - dodał Frątczak. Nowa rzeczywistość Po wielogodzinnej operacji, Darcy Ward obudził się w nowej rzeczywistości, w zielonogórskim szpitalu. Były żużlowiec dokładnie pamięta ten moment. - Pamiętam światła w szpitalu i pobudkę. Chris Holder i Joe Parsons byli przy mnie. To był szok. Pamiętam ludzi, którzy się wokół mnie zjednoczyli... rodzina i przyjaciele. Rzeczywistość po kolei do mnie docierała. To był trudny czas - wyznaje Ward. Jego najlepszy przyjaciel, Chris Holder odwołał swój występ w meczu ligi angielskiej po tym, jak skontaktował się z mechanikiem Warda pytając go, czy powinien przyjeżdżać do szpitala. Mistrz świata z 2012 roku pognał do zielonogórskiego ośrodka taksówką z Gdańska. - To było surrealistyczne. Jedna z tych rzeczy, kiedy nie chcesz wierzyć, że one się naprawdę dzieją. Nie chcieliśmy żeby Darcy dowiedział się od razu. Bolało go i był na mocnych lekach. Był jakby nieobecny. Staraliśmy się go podtrzymać na duchu - mówi Chris Holder. Stan rzeczy był na tyle poważny, że niektórzy bali się nawet wejść do szpitalnego pokoju Darcy’ego Warda. Do tych osób należał Patryk Dudek. - Bałem się wejść do pokoju, w którym leżał Darcy. Byłem przed wejściem. Nawet nie wiedziałem o co mam go zapytać - powiedział Dudek. Całość materiału Marcina Musiała można znaleźć na platformie Youtube, klikając TUTAJ.