Ciężkie dni przeżywa Anders Thomsen, uczestnik cyklu Grand Prix, zawodnik ebut.pl Stali Gorzów i reprezentant Danii. W sobotę podczas Grand Prix Łotwy w Rydze doznał fatalnie wyglądającego upadku. Z pełnym impetem wjechał na łuku w bandę i wypadł poza tor. Diagnozy lekarzy nie okazały się dla niego dobre. Takie upadku dawno nie było. Ludzie byli przerażeni Trzeba przyznać, że zeszłotygodniowy wypadek Thomsena wyglądał naprawdę paskudnie. Generalnie sytuacje, w których zawodnik wyprostowanym motocyklem na szczycie łuku wjeżdża prosto w bandę zazwyczaj kończą się bardzo źle. Niestety nie inaczej było w tym przypadku. Duńczyk błyskawicznie został przewieziony do szpitala, gdzie zdiagnozowano złamanie lewej ręki, czterech żeber i wstrząśnienie mózgu. W praktyce niemal pewne jest, że ta kontuzja kończy dla niego sezon. Co prawda mówi się, że żużlowcy ulepieni są z innej gliny i mają wysokie zdolności regeneracyjne, aczkolwiek w tym wypadku uraz ręki Thomsena jest bardzo poważny. Najprawdopodobniej więc straci najważniejszą część sezonu. I to już drugi rok z rzędu, bo mniej więcej dwanaście miesięcy temu nabawił się niemniej groźnej kontuzji. Miał otwarte złamanie i wył z bólu Rzecz miała miejsce przed rokiem w Glasgow podczas finału Grand Prix Challenge. Stan tamtejszego toru pozostawiał wiele do życzenia. Niestety, ale i wtedy szczęście nie uśmiechnęło się do Duńczyka. W tamtym czasie żużlowiec miał problemy z barkiem, ale bardzo chciał wziąć udział w zawodach, które były przepustką do startów w mistrzostwach świata. Skończyło się na tym, że w wyniku upadku złamał dwie kości w nodze - piszczelową i strzałkową. Było to otwarte złamanie, które kosztowało go wiele bólu. Zawodnik przeszedł operację, a potem przez długie miesiące musiał się rehabilitować. Niektórzy zastanawiali się nawet, czy będzie optymalnie przygotowany do sezonu 2023. Ostatecznie okazało się, że obawy były nieuzasadnione, bo fizycznie wyglądał dobrze, a wspomnienia z wypadku szybko wykasował ze swojej głowy. Mają dość. Ostre słowa w kierunku działaczy Oni stracą wielką kasę na kontuzji Thomsena Thomsen to jedna z gwiazd PGE Ekstraligi. Kilka tygodni temu przedłużył kontrakt ze Stalą Gorzów. Nieoficjalnie mówi się, że wartość umowy ma wynosić milion złotych za podpis i dziesięć tysięcy złotych za punkt. To oznacza, że przy pełnym przejechanym sezonie mógłby zarobić grubo ponad dwa i pół miliona złotych. Tyle tylko, że Thomsenowi już drugi rok z rzędu uciekają mecze z powodu kontuzji i przynajmniej część z tej kasy nie będzie w stanie zarobić. W trudnym położeniu jest też jego klub. Stal wydała w tym roku dwadzieścia milionów złotych na kontrakty zawodników oczekując sukcesu sportowego. Wobec kontuzji Duńczyka wiele wskazuje na to, że miejscowa drużyna sezon zakończy już na ćwierćfinale. Poprzez dobrą postawę w trakcie całych rozgrywek taki wynik będzie można odbierać jako porażkę. Druga sprawa to sponsorzy, którzy wykładając grubą kasę też oczekują sukcesów. Z kontuzjami jeszcze jednak nikt nie wygrał. Thomsen z kolei może mieć nadzieję, że limit pecha właśnie wyczerpał. Mistrz Polski rozleci się, jak domek z kart? Tego chcą prezesi [FELIETON]