Nie "czy" tylko "iloma". Takie pytanie zadawano sobie przed tym meczem. Każdy był pewien tego, że Platinum Motor bez większych problemów zdobędzie 60 punktów i rozgromi u siebie GKM Grudziądz. Trudno było dawać jakiekolwiek większe szanse gościom, którzy potężne problemy mają nawet w meczach na własnym torze. Motor z kolei nie jest takim hegemonem jak w zeszłym roku, ale tak czy inaczej stanowi drugą siłę ligi. Faworyt był jeden. Przyjezdni jednak na początku spotkania zaprezentowali się zdecydowanie powyżej oczekiwań. Głównie za sprawą świetnej każdy Maksa Fricke'a, który rozprowadzał Motor, jak chciał. Pokonał go dopiero Bartosz Zmarzlik w połowie meczu. Po czterech biegach Motor prowadził tylko 14:10, a po drugiej serii jedynie podwoił tę przewagę. To było zdecydowanie mniej niż się spodziewano. Mistrz znów sobie nie radził, a potem chodził po torze! Znów znacznie słabiej niż w Grudziądzu zaprezentował się Nicki Pedersen, duński trzykrotny mistrz świata. Po dwójce i jedynce kiepsko wypadł w swoim trzecim biegu, bo po pierwsze jechał z tyłu, po drugie ostatecznie na skutek problemów z utrzymaniem motocykla omal nie upadł, a po trzecie chwilę później zrobił wielką głupotę. Być może nieświadomie. W trakcie ostatniego okrążenia tak po prostu wszedł sobie na tor. Najpewniej myślał, że wyścig zwyczajnie się skończył. Po chwili jednak wrócił na murawę. Pedersen miał później pretensje o stan nawierzchni. Zgłaszał to sztabowi swojej drużyny, a ten z kolei poinformował komisarza toru, Jacka Krzyżaniaka. Mecz jednak oczywiście kontynuowano, a gospodarze powiększali przewagę, korzystając z tego że w GKM-ie realnie tylko Max Fricke był w stanie cokolwiek zrobić. Optycznie dobrze wyglądał też Wadim Tarasienko, ale nie mógł wygrać nawet jednego wyścigu. Po 13. biegu Platinum Motor Lublin prowadził 47:31 i było po meczu. Zrobili, co mieli. Ale to nie był spacerek - Jaki tu spokój, nic się nie dzieje - słowa znanej piosenki przed dwiema ostatnimi gonitwami rozbrzmiewały nad torem w Lublinie. I w sumie faktycznie tak było. Motor zapewnił sobie łatwe punkty i nie musiał wypruwać sobie żył. GKM z kolei wiedział, że jedzie już tylko o honor. Pewnie goście liczyli, że w 15. biegu nie pojedzie Bartosz Zmarzlik, ale nic z tych rzeczy. Mistrz Polski jechał do końca. Ostatecznie Platinum Motor Lublin wygrał 55:35, ale specjalnych wniosków z tego meczu wyciągać nie może. To po prostu było zwycięstwo, które stanowiło obowiązek. A co w Grudziądzu? Oni przede wszystkim muszą wygrywać u siebie. PGE Ekstraligi nie uratują meczami wyjazdowymi. Tam są praktycznie skazani na porażkę. PLATINUM MOTOR LUBLIN: 55ZOOLESZCZ GKM GRUDZIĄDZ: 35Platinum Motor Lublin: 559. Jarosław Hampel 11 (3,2,3,3,-)10. Kacper Grzelak 3+1 (1,1*,1,-)11. Jack Holder 12 (1,3,2,3,3)12. Fredrik Lindgren 6+4 (1*,2*,1*,2*,d)13. Bartosz Zmarzlik 14 (2,3,3,3,3)14. Mateusz Cierniak 9+1 (3,3,1,d,2*)15. Bartosz Bańbor 0 (0,0,0)ZOOLeszcz GKM Grudziądz: 351. Nicki Pedersen 4+1 (2,1*,d,1)2. Wadim Tarasienko 6 (0,2,2,2,0)3. Frederik Jakobsen 1 (0,0,-,1)4. Gleb Czugunow 3 (2,1,0,0)5. Max Fricke 14 (3,3,2,3,2,1)6. Kacper Pludra 3 (2,0,0,1)7. Wiktor Rafalski 1+1 (1*,0,-)8. Kacper Łobodziński 3+1 (1*,2)