Później zabrakło jednak dla niego miejsca w składzie i rozpoczęły się lata podróży po takich klubach, jak Piła, Gdańsk, a w ostatnim roku Bydgoszcz. W sezonie 2007 Kościecha ponownie zakłada plastron ekipy z Grodu Kopernika, by z drużyną Jana Zabika walczyć o tytuł Drużynowego Mistrza Polski. O ocenę minionych lat i wrażenia po powrocie do Torunia zapytaliśmy samego Roberta Kościechę. Powroty po tylu latach są wyjątkowe... Dokładnie tak. To są naprawdę wspaniałe chwile. Powroty są niezwykłe i tak było również z moim, tym bardziej, że przypieczętowaliśmy go zwycięstwem. Wygraliśmy z Unią na inaugurację tegorocznych rozgrywek - bo tym właśnie spotkaniem można rzec powróciłem do składu "Aniołów" i bardzo się z tego tryumfu cieszę. Lat poza Toruniem było dość dużo. Jak je oceniasz? Pierwszy rok był najgorszy. Wtedy poczułem największy szok, spowodowany tym, że musiałem odejść z Torunia. Potem, gdy minęło około półtora roku zdołałem się pozbierać i nawet wejść na wysoki poziom i mam nadzieję, iż utrzymam go do końca kariery. W pierwszym tegorocznym meczu ekstraligowym stoczyłeś wspaniały bój z Leigh Adamsem... Myślę, że niejednokrotnie w tym roku udowodnię, iż stać mnie na wiele, a w tym na walkę z najbardziej utytułowanymi zawodnikami. W meczu inaugurującym ligę, kiedy podejmowaliśmy Unię po raz pierwszy startowałem w barwach Torunia po pięciu latach przerwy. Chciałem jechać na luzie, ale nie do końca to wyszło. W sumie czułem sporo nerwów, ale liczę, iż to przejdzie i będzie super. Jakie cele stawiasz przed sobą w 2007 roku? Nie mam sprecyzowanych planów. Startuję we wszystkich imprezach rangi mistrzowskiej i w każdej chciałbym dostać się do finału, a tam uplasować jak najwyżej. Z Unibaxem z pewnością mierzę w medal Drużynowych Mistrzostw Polski. Ogólnie chodzi mi o to, by jeździć po prostu jak najlepiej i robię wszystko, by zmierzać w tym kierunku. Rozmawiał: Konrad Chudziński