Pierwsza niespodzianka dotycząca sobotnich spotkań ujrzała światło dzienne już przed tygodniem. Wyniki inauguracyjnej kolejki ułożyły się tak niespodziewanie, że pierwsze spotkanie drugiej rundy okazuje się być pojedynkiem czerwonych latarni tabeli, zaś w drugim wicelider podejmie lidera. - Tego, że pokażemy spotkanie dwóch drużyn z ostatnich miejsc, to może i nawet trochę bym się spodziewał. Można było przecież przypuszczać, że ten Toruń przegra we Wrocławiu jakieś 50:40, a reszta poprzegrywa mniej i ostatecznie po pierwszej kolejce Apator i Ostrów będą sklasyfikowani najniżej - tłumaczy Michał Korościel. - Może i jest to jakaś mininiespodzianka, ale o tym, że będziemy pokazywali mecz lidera z wiceliderem to nie pomyślałbym w ogóle - dodaje. GKM Grudziądz tak mocny czy beniaminek aż tak słaby? Tak wysoka pozycja ZOOLeszcz GKM-u to w dużej mierze zasługa tragicznej dyspozycji Arged Malesy Ostrów Wielkopolski. Beniaminek na inaugurację przegrał z nimi na własnym stadionie 55:35. - Ostrów wypadł dużo gorzej niż myśmy się spodziewali. Zakładaliśmy co prawda, że będzie słaby, ale mimo wszystko, skoro oni jechali z teoretycznie najsłabszym zespołem w PGE Ekstralidze i przegrali 20 punktami to taki wynik należy uznać za dramatyczny. Nic im nie wychodziło - wspomina komentator. - Krzychu Kasprzak zrobił dobry wynik, choć w ostatnim czasie jeździł tak sobie. Dobrze poszło Norbertowi Krakowiakowi. Nicki Pedersen i Przemysław byli już w ogóle niełapalni. To znaczy, że u beniaminka jest naprawdę mizernie - wylicza. - A może to po prostu Grudziądz jest bardzo mocny? - zastanawia się. - Przekonamy się już w sobotę, po tym meczu z Wrocławiem. Pedersen na pewno jest w dobrej formie, Pawlicki tak samo. Było widać, że jadą, potrafią się rozpędzać, że te ich motorki ich ciągną. Jak nie będą zderzać się na torze zbyt szybko i za często, to GKM jak najbardziej może być mocny. Wtedy śmiało możemy rozpocząć dyskusję na temat Grudziądza w fazie play-off - wyrokuje ze swym wyraźnym, firmowym uśmiechem. GKM-owi nigdy wszak nie udało się awansować do fazy pucharowej, ciąży nad nimi swoista klątwa. Lamberty, Dudki - kto urwie im punkty? Zanim jednak sprawdzimy prawdziwą wartość grudziądzkich gołębi, przyjdzie nam obejrzeć starcie toruńskiego For Nature Solutions Apatora ze wspomnianą Arged Malesą. - Czego się po tym spotkaniu spodziewać? Ostrovia może tam pojechać dobrze się bawić. Nic niczego od nich nie oczekuję, a tak najlepiej się jeździ, najlepiej gra w piłkę, najlepiej robi wszystko. Jeżeli jedziesz z pozycji underdoga i nie ma większej różnicy czy dostaniesz do trzydziestu czy do czterdziestu, to masz o wiele większy spokój w głowie - doszukuje się walorów beniaminka Korościel. - Nie wiem jednak na ile będą oni w stanie zbliżyć się do tych czterdziestu oczek - reflektuje się w oka mgnieniu. - Toruń na pewno przystąpi do meczu bardzo podrażniony. Będą chcieli narobić dużo punktów, żeby jak najszybciej odzyskać zaufanie kibiców, bo oni z całą pewnością denerwują się tym, jak słabo było we Wrocławiu - mówi. - Nie bardzo wiem kto z Ostrowa miałby wygrywać z tymi toruńskimi Dudkami, Lambertami i tak dalej. No, poza Chrisem Holderem. Gdyby on zwyciężył w dwóch albo trzech biegach, to nie byłaby to żadna sensacja. Ale poza nim? Nie mam pojęcia, kto mógłby urywać punkty liderom Apatora, a wziąwszy pod uwagę, że jest ich aż czterech, to w każdym wyścigu jedzie jeden albo dwóch zawodników z Grand Prix - zauważa. Arged Malesa nie jest jednak zupełnie pozbawiona jakichkolwiek walorów sportowych. - Ostrów może coś ewentualnie nadrobić swoimi juniorami, bo oni co prawda w spotkaniu z GKM-em nie zaprezentowali się świetnie, ale mam wrażenie, że i tak lepiej od potwornie męczących się młodzieżowców z Torunia - uważa nasz ekspert. Chris Holder lepszy od brata? To możliwe! Choćby jednak Ostrów dysponował najlepszą parą juniorską w historii, 21-letnim Tomaszem Gollobem i 20-letnim Bartoszem Zmarzlikiem, to i tak nie oni byliby największym smaczkiem przed sobotnim spotkaniem. - Całą narrację przed meczem w Toruniu należy budować wokół powrotu Chrisa Holdera na Motoarenę - twierdzi Korościel. Ma rację, to właśnie ten temat najbardziej dominuje dyskusje kibiców z miasta Kopernika. Australijczyk spędził w kujawsko-pomorskim 14 sezonów. Jesienią włodarze Apatora pożegnali się z nim bez większych sentymentów. Taka decyzja może wyjść im bokiem już w drugiej kolejce. Holder odzyskał luz na motocyklu, jest szybki i agresywny. W kraju nie brakuje ekspertów twierdzących, że w sobotę Chris może zdobyć więcej punktów od swojego młodszego brata, Jacka. Drugi z Holderów wciąż jeszcze startuje dla eWinner Apatora, ma 27 lat, znajduje się na krzywej wznoszącej, wszedł nawet do stawki cyklu Grand Prix. Mimo to, na początku sezonu wygląda dość mizernie. - Można tak uważać, ale to wynika z tego, że Chris będzie miał gorszych doparowych, a łatwiej jest być liderem słabej drużyny niż mocnej. Jeśli jedziesz dla słabszego zespołu, to zawsze zdobywasz więcej punktów. Świadczą o tym historia i zwyczajna logika. Nicki Pedersen najlepsze wyniki wykręcał w tych klubach, w których był jedyną wybijającą się postacią. Kiedy miał silnych kolegów, to nie szło już mu tak świetnie - twierdzi Korościel.