Sezon 2020 był nieustanną walką z koronawirusem. W Polsce i Szwecji zakończyła się ona sukcesem, ponieważ żużlowcy pojawili się na torze i wyłoniony został drużynowy mistrz kraju. Sytuacja w Wielkiej Brytanii okazała się zgoła inna. Tam ligi nie było. Na Wyspach nie udało rozegrać się choćby jednego spotkania ligowego. Włodarze stanęli na rzęsach, by odbyły się, chociaż turnieje indywidualne. Ich determinacja doprowadziła do organizacji między innymi indywidualnych mistrzostw kraju zarówno seniorów, jak i juniorów. Wszystko niestety miało miejsce za zamkniętymi drzwiami. O zyskach w tym przypadku nawet nie ma mowy. Kolejny cios brytyjski żużel dostał pod koniec listopada. Tym razem od samych władz kraju. Na czarny sport nie znalazły się bowiem pieniądze, które miały być przyznane dyscyplinom dotkniętym koronawirusem. Włodarze zapowiadają jeszcze walkę o cenne środki dla klubów, ale czeka ich nie lada wyzwanie. Z pewnością kibice z całego świata trzymają teraz kciuki za ich zdolności negocjacyjne. Swoje przysłowiowe trzy grosze dorzucili nasi działacze. Nie tak dawno w regulaminie pojawił się zapis, który pozwala zawodnikom PGE Ekstraligi na starty w maksymalnie jednej lidze poza polską. Kiedy nie było ograniczeń gwiazdy wybierały Anglię ze względu na specyficzny klimat i atmosferę tamtejszej ligi. W sezonie 2020 mieli ścigać się tam Jason Doyle, Nicki Pedersen, Robert Lambert czy Jack Holder. Anglia była jednak dla wspomnianych gwiazd trzecim wyborem. Tym razem wielkie nazwiska będą wybierać między SGB Premiership a szwedzką Bauhaus-Ligan, gdzie poza bliską odległością z pewnością otrzymają także więcej pieniędzy. Zdecydowanie lżej mają zawodnicy występujący w eWinner 1. Lidze oraz 2. Lidze Żużlowej. Tam żużlowcy będą mogli wybrać dwie ligi zagraniczne.