Unia zainauguruje sezon domowym meczem z Tauron Włókniarzem Częstochowa już w najbliższy piątek (12 kwietnia) o 20:30. Kołodziej zwolnienie lekarskie ma do 10 kwietnia. Klub na razie utrzymuje szczątkowe informacje dotyczące stanu zdrowia lidera. Nawet sam zawodnik nie wie, czy będzie w stanie pomóc drużynie w pierwszym meczu. - Jak nie pojedzie w pierwszym meczu, to dlaczego ma być w pełni sił w następnym - pyta Rufin Sokołowski, były prezes klubu. - Nie możemy pozwolić sobie na porażkę u siebie. W Lesznie powinniśmy wygrać wszystkie spotkania i zdobyć bonusy z zespołami z Grudziądza oraz Zielonej Góry, ewentualnie nie przegrać wyżej niż oni. Trzeba kibicować Januszowi. Namawiać go, albo słuchać, bo on zawsze będzie chciał jechać i to nie z powodu pieniędzy. Pieniędze już ma, ale nadal jest bardzo ambitny. Niezależnie od wszystkiego będzie chciał jechać. Tylko pytanie, czy warto ryzykować. Nie daj Boże coś się wydarzy - dodaje. Unia Leszno. Czy Janusz Kołodziej wróci? Rufin Sokołowski obawia się najgorszego Sokołowski obawia się, że Kołodziej szybko nie wróci do 100 proc. sprawności. - Trochę się o niego boję. Gdzieś przeczytałem, że powinien mieć sześć miesięcy rehabilitacji. Jego wojowniczy styl jazdy wymaga ogromnej siły i wytrzymałości. Wielokrotnie już przegrywał starty, jednak nadrabiał to na dystansie. Jeżeli mamy kontuzjowany element, który decyduje o utrzymaniu motocykla, np. palec, ramię czy biodro, to łatwiej utracić panowanie - mówi nam były działacz Unii. Drużyna z Leszna jest typowana do trudniej walki o utrzymanie nawet z Kołodziejem w składzie. - Nieobecność lub słabsza postawa Janusza może spowodować załamanie ducha drużyny. Unia ma przeciętnych zawodników. W związku z tym, że każdy ma głowie jedno: "Jak nie dam, to Janek naprawi". Oni pewnych rzeczy sami nie przeskoczą, ale w przeszłości bywało tak, że pod nieobecność najlepszego zawodnika ktoś inny wychodził z cienia i pokazywał, że też potrafi jeździć - zaznacza Sokołowski. PGE Ekstraligi. Kolejny raz Unia Leszno ma problem Były prezes Unii nawiązał również do sytuacji sprzed roku. - Takiego szczęścia, jak prezes Rusiecki, nie miał żaden inny prezes. Przez 3/4 sezonu miał kontuzjowanych trzech zawodników, ale terminarz ułożył się tak fajnie, że akurat w meczach z Grudziądzem i Krosnem Unia jechała w najmocniejszym składzie. Trzeba mieć gigantyczne szczęście. Limit szczęścia trochę już wyczerpaliśmy. Wierzę jednak w to, że fortuna kołem się toczy i po złym zawsze przychodzi dobre - przyznaje. Sokołowski w obecnej sytuacji nie zakontraktowałby ani Kennetha Bjerre, ani Mateja Zagara. - Już lepiej jechać zastępstwem zawodnika. Wszyscy zawodnicy Unii, może poza Lebiediewem z powinni leszczyński tor czuć lepiej niż ktokolwiek z zewnątrz. Przyjdzie Zagar, później wróci Kołodziej, ktoś wypadnie ze składu i zacznie psuć się atmosfera. Pamiętajmy, że są też wydatek około 500-600 tysięcy za sam podpis - podsumowuje.