Antonio Lindbaeck bez wątpienia nadawał koloryt światowemu żużlowi w minionej dekadzie. Mimo braku wielu spektakularnych sukcesów, kibice do dziś wspominają go bardzo ciepło. Nad Wisłą reprezentował barwy drużyn z: Bydgoszczy, Wrocławia, Częstochowy, Rybnika, Gniezna, Łodzi, Zielonej Góry, Grudziądza i Dyneburga. Przez 10 lat cieszył się mianem stałego uczestnika elitarnego cyklu Grand Prix. Na swoim koncie ma srebro IMŚJ oraz dwa drużynowe mistrzostwa świata wywalczone z reprezentacją Szwecji. Sympatycy czarnego sportu, bardziej od długiej listy reprezentowanych przez Lindbaecka drużyn, pamiętają dziś jego wcale nie krótsze dredy wystające spod kasku podczas efektowych pogoni za najlepszymi żużlowcami globu. Ciepło wspominany jest również często goszczący na jego twarzy uśmiech. Antonio Lindbaeck - sąsiad i następca Rickardssona Biografia Szweda to materiał na film, niekoniecznie dokumentalny. Gdy miał zaledwie 1,5 roku został porzucony przez rodzinę na ulicy brazylijskiego Sao Paulo. Przy sobie miał jedynie lakoniczny liścik informujący, iż dziecko ma na imię Antonio. Trafił na 3 lata do domu dziecka. Po 3 latach na adopcję małego Brazylijczyka zdecydowało się szwedzkie małżeństwo Lindbaecków. Pod wpływem sąsiada nowych rodziców, 6-krotnego mistrza świata Tony’ego Rickardssona, szybko trafił na żużlowe tory, gdzie z miejsca obwołano go największym skandynawskim talentem. Podczas kariery zawodniczej najtrudniejszymi wirażami, z jakimi musiał się zmagać nie były wcale łuki żużlowych torów. W 2004, 2007 i 2015 roku szwedzka drogówka przyłapywała go na jeździe "na podwójnym gazie". Trzeci występek przypłacił pozbawieniem wolności na 30 dni. Rok później, tuż po zakończeniu meczu szwedzkiej Elitserien, nieoznakowani funkcjonariusze zatrzymali żużlowca pod zarzutem zgwałcenia nieletniej. Na oczach kibiców policjanci przeszukali busa zawodnika. O sprawie mówił cały żużlowy świat, ale już wkrótce okazało się, że organy ścigania znacznie przesadziły. W sprawie nie było żadnych twardych dowodów i szybko została ona umorzona. Lindbaeck zakończył karierę żużlową po sezonie 2020. Początkowo wydawało się, że nigdy już nie zdejmie kevlaru z kołka. Świadczył usługi jako operator koparki. Bardzo szybko zwyciężyła w nim jednak miłość do sportu. Jeszcze w 2021 roku wrócił do ścigania w Szwecji, a podczas ostatniego okienka transferowego podpisał kontrakt z Aforti Startem Gniezno. W polskim zespole będzie niejako opiekunem młodej szwedzkiej gwiazdy - Phillipa Hellstroema-Bangsa. Lindbaeck pomaga mu w prowadzeniu kariery od dłuższego czasu. Nie inaczej będzie w Gnieźnie. Skandynawowie dzielić będą ze sobą nawet busa. Zdjęciami samochodu pochwalono się już w mediach społecznościowych. Tak efektownego auta nie widziano w polskich parkach maszyn od lat.