Wirtualna Polska poinformowała o przymiarkach telewizji mającej prawa do transmitowania PGE Ekstraligi o wydłużeniu sezonu i rozgrywaniu rundy play-off nie we wrześniu jak to było do tej pory, a w październiku. Muszę przyznać, że pomysł choć mocno kontrowersyjny, to mi przypadł do gustu. Żużlowa liga może wskoczyć na jeszcze wyższy poziom Wiem, że ta idea sama w sobie idealna nie jest. Wiem też, że ma swoich oponentów. Ale jeśli mamy wykonać kolejny krok w stronę promocji żużla, zwiększenia wartości tego produktu w oczach sponsorów, to jest to krok nieunikniony. Przede wszystkim z tego względu, że w obecnych realiach liga żużlowa rywalizuje na przestrzeni ledwie sześciu miesięcy. Kluby, które nie zakwalifikują się do play-offów mają na własnym torze ledwie siedem meczów. Trudno przy takim stanie rzeczy o przypływ większej kasy do klubowych budżetów od sponsorów, czy telewizji. Zresztą wydłużenie sezonu idealnie wkomponowuje się w plany rozszerzenia PGE Ekstraligi do 10 drużyn. Teraz jest tak, że rozgrywki toczące się od kwietnia do września wymuszają mocno napięty kalendarz. Weekendami jest taki przesyt zawodów, że czasami trudno połapać się, kto z kim jedzie i kiedy. Przede wszystkim dla tych kibiców, którzy żużla nie śledzą codziennie. Dodatkowe parę tygodni sprawiają, że całe rozgrywki będzie można znacznie lepiej rozplanować. Są rozwiązania na kapryśną pogodę Argumentem na "nie" w tej dyskusji jest przede wszystkim pogoda, która w październiku bywa kapryśna. Oczywiście jest to jakieś ryzyko, ale ostatnie lata pokazały, że w październiku wcale takiej złej pogody nie ma. Poza wszystkim polepsza się infrastruktura, którą dysponują kluby. Są odwodnienia torów i będą plandeki. Myślę, że w praktyce to się może udać. Osobną kwestią są niskie temperatury, które mogą zniechęcać kibiców do przybycia na stadion. Wydaje mi się jednak, że finały to finały i ostatecznie problemu z frekwencją by nie było. W każdym razie twierdzę, że warto spróbować. Rok, dwa testów nowej formuły i bylibyśmy mądrzejsi, czy takie rozwiązanie faktycznie się sprawdzi. Zobacz również: 11 dni w domu mistrza świata. Teraz marzy tylko o jednym