Żużlowcy przygotowujący się do startu sezonu mają trzy opcje. Pierwszą jest wyjazd z drużynami na zgrupowania, drugą poszukiwanie torów do treningów w różnych miejscach Europy, a trzecią motocross. Powoli do wyjazdu na tor szykuje się Doyle, który kilka dni temu wrócił ze zgrupowania ZOOLeszcz GKM-u w hiszpańskim Lloret de Mar. Od naszych informatorów słyszymy, że 38-latek kręci nosem na myśl o treningach, w których udział mają brać inni stali uczestnicy Grand Prix. Doyle ma tajemnice! Nie chce trenować z zawodnikami z Grand Prix Niedawno informowaliśmy, że Australijczyk chciał w najbliższą sobotę udać się do Lonigo, ale te plany najprawdopodobniej storpeduje pogoda. Zresztą Doyle'owi miało nie spodobać się to, że ten sam kierunek chciał obrać też Zmarzlik. Finalnie raczej żaden z nich nie uda się do Włoch, tylko będą musieli poszukać innych możliwości. Skąd taka niechęć do treningów z rywalami? Być może były mistrz chce przetestować kilka nowinek i wrócić na poważnie do walki o mistrzostwo świata. Jedyny tytuł zdobył siedem lat temu, a od tego czasu ani razu nie stanął na podium w końcowej klasyfikacji. Najbliżej był w 2020 roku, kiedy "finiszował" na... szóstej pozycji. Już w poprzednim sezonie dało się zauważyć, że Doyle ma duże parcie na powrót do walki o medale. Początek cyklu był jednak dla niego pechowy. Na inaugurację w finałowym wyścigu turnieju w Gorican świetnie wystartował, ale zanotował upadek i dojechał do mety jako czwarty. Dwa tygodnie później w Warszawie, również w finale, upadł po ataku Zmarzlika i został wykluczony. To był dla niego szok. Odsłania kulisy Australijczycy są znani z "australijskiego luzu", jednak Doyle po zawodach na PGE Narodowym, widząc nadchodzących dziennikarzy, tylko trzasnął drzwiami od busa. Był nie w sosie, bo tracił cenne punkty. W całym cyklu raz był drugi i trzy razy czwarty. Pozostałe rundy kompletnie nie poszły po jego myśli i zakończył zmagania na ósmej pozycji. Musiał liczyć na łaskawość organizatorów i czekać na przyznanie stałej dzikiej karty na GP 2024. Doczekał się. Mistrz świata z Australii budzi kontrowersje Doświadczony żużlowiec w Polsce jest postacią dość kontrowersyjną. W PGE Ekstralidze zadebiutował dopiero w wieku 30 lat. Gdy zaczął wchodzić na szczyt, zmieniał kluby jak rękawiczki. Z Zielonej Góry i z Leszna odchodził w atmosferze skandalu, łamiąc wcześniej dane słowo działaczom. Ostatnio spadł z elity z Cellfast Wilkami Krosno i przeniósł się do klubu z Grudziądza.Będzie hit czy klapa? Legenda bierze sprawy w swoje ręce