Prawdę powiedziawszy, to wiele osób w Gorzowie z dużym niepokojem czeka na ten sezon w wykonaniu Szymona Woźniaka. Polski żużlowiec jest zdeterminowany, bo pokazać się z dobrej strony w Grand Prix. W klubie da się jednak słyszeć obawy, że na tym mogą ucierpieć wyniki w lidze. Woźniak w Grand Prix. To spędza Stali sen z powiek Woźniak parcie na Grand Prix ma olbrzymie. Bardzo chce pokazać, że stać go na dobrą jazdę w elitarnym towarzystwie. Zatrudnił zresztą 4-krotnego mistrza świata Grega Hancocka, który ma być jego mentorem i doradcą. Aktualnie Woźniak przebywa zresztą w Kalifornii i trenuje pod okiem Hancocka. Oczywiście Stal będą cieszyły sukcesy Woźniaka w Grand Prix, ale każdy bardzo by chciał, żeby zawodnik umiał połączyć to z solidną jazdą w lidze. Niestety, ale wielu zawodników zdecydowanie lepszych od Woźniaka miało z tym problem. Nawet taki Martin Vaculik w pierwszym roku startów w GP mocno obniżył loty w lidze. Teraz Grand Prix nie przeszkadza Martinowi. Słowak błyszczy na całego zarówno w GP, jak i w lidze, ale w debiutanckim sezonie miał nie lada problemy. Polak będzie pod lupą Dlatego Woźniak będzie pod lupą. Jeśli w pierwszym roku startów w GP pokaże jednak, że potrafi to skutecznie łączyć z ligą, to nikt do jego umowy nie będzie zaglądał. Jeśli jednak spełni się czarny scenariusz, to kontrakt może nawet zostać rozwiązany. Z naszych informacji wynika, że żaden z dwuletnich kontraktów podpisanych przez Stal (zawarli je Vaculik, Woźniak, Anders Thomsen i Oskar Fajfer) nie jest opatrzony klauzulą nie do zerwania. Każda z tych umów może być unieważniona. I jeśli któryś z zawodników zawiedzie, a Stal znajdzie ciekawsze rozwiązanie personalne, to tak się właśnie stanie. Każdy klub myśli o tym, żeby co roku dopuścić trochę świeżej krwi. Stal nie jest tu jakimś wyjątkiem. Jeśli popatrzymy na długości kontraktów, to pole manewru jest właściwe zerowe. Jeśli jednak uda się dogadać z kimś mocnym, to poświęcony zostanie ktoś z gwiazdorskim kontraktem. Woźniak jest tym zawodnikiem, któremu w Stali będą się przyglądali najpilniej, ale z drugiej strony nie znaczy to, że inni mogą spać spokojnie. Klub będzie też obserwował Thomsena, który dwa poprzednie sezony kończył z poważnymi kontuzjami.