Niedawne wydarzenia, które mają miejsce w Gorzowie Wielkopolskim, z pewnością nie tworzą pozytywnej atmosfery wokół drużyny. Kibice coraz bardziej martwią się o przyszłość klubu, a niebawem mogą otrzymać kolejny cios, po którym będzie ciężko się pozbierać. Problematyczne negocjacje Negocjacje Stali Gorzów z Jakubem Miśkowiakiem nie należały do najłatwiejszych. W środowisku słychać, że klub początkowo chciał obniżyć kontrakt Polaka do kwoty 800 tysięcy złotych za podpis oraz 8 tysięcy za punkt. Do gry jednak wkroczył ZOOLeszcz GKM Grudziądz, co spowodowało, że Stal była zmuszona podnieść oferowane warunki, na które ostatecznie przystał żużlowiec. Klub wówczas pochwalił się przedłużeniem umowy na sezon 2025. Wydawało się wtedy, że sytuacja została opanowana, a Stal znów będzie walczyć o medale. Kością niezgody trener Stali? Ta informacja przyniosła kibicom chwilowy spokój, ale tylko na moment. Mówi się, że porozumienie pomiędzy Stalą a Miśkowiakiem było jedynie ustne. Zawodnikowi miało zależeć na tym, aby na stanowisku trenera pozostał Stanisław Chomski. Klub jednak, po ogłoszeniu porozumienia, podziękował legendarnemu szkoleniowcowi, co miało rozwścieczyć żużlowca. Sytuacja sprawiła, że Miśkowiak nie spieszy się z podpisaniem kontraktu, co może oznaczać, że czeka na ofertę z innego klubu. Wydaje się, że to idealna okazja dla GKM-u Grudziądz, który, pozyskując Miśkowiaka, nie tylko by się wzmocnił, ale także mocno osłabił swojego rywala. Jeśli Miśkowiak zdecydowałby się na zmianę barw klubowych, to Stal stanie przed ogromnym problemem. Ze względu na zatrudnienie Andrzeja Lebiediewa, zawodnikiem na pozycji U24 musi być Polak. Kłopot w tym, że żaden z dostępnych żużlowców nie gwarantuje nawet połowy tego, co Miśkowiak. Albert Fedorowicz