Limity finansowe odchodzą do lamusa wraz z końcem sezonu 2022. Już nie będzie płacenia pod stołem i dodatkowych kontraktów, za które klub nie bierze odpowiedzialności. Kontrakt Zmarzlika nie ma nic wspólnego z limitem W tym roku obowiązuje limit 500 tysięcy za podpis i 5 tysięcy za punkt. Wielu zawodników ma jednak umowy zdecydowanie przekraczające te sumy. Taki Bartosz Zmarzlik ma w Moje Bermudy Stali Gorzów 1,5 miliona za podpis i 12 tysięcy za punkt. Oczywiście Zmarzlik nie jest sam. Takich jak on jest wielu. Teraz jest tak, że stawki przekraczające limit wypłacają w ramach dodatkowych umów sponsorzy. Często, gęsto zdarzało się tak, że te umowy nie były realizowane. Głośna była, chociażby sprawa ś.p. Tomasza Jędrzejaka, z którym nie rozliczył się sponsor we Wrocławiu i w Rzeszowie. Poszkodowanych było jednak więcej. Kluby, które nie miały na wypłatę dodatkowych środków, stosowały mechanizm renegocjacji umowy na koniec sezonu. Zawodnik zrzekał się 20, czy 30 procent należność W zamian mógł liczyć na szybką wypłatę reszty. Zawodnicy tracili na limitach duże pieniądze Jasno trzeba powiedzieć, że limity nie były dobrym rozwiązaniem. Raz, że to była fikcja. Dwa, że kluby obchodziły limity ze szkodą dla zawodników. Bo trzeba dodać, że w przypadku wypłat gwarantowanych przez klub mamy proces licencyjny. Klub musi się więc rozliczyć w określonym terminie, bo w innym razie nie dostanie licencji na kolejny sezon. Zawierane obecnie na przyszły sezonu umowy już nie będą objęte żadnymi limitami. Nie będzie też żadnego przerzucania odpowiedzialności na sponsorów. Kluby będą ponosiły 100-procentową odpowiedzialność, za miliony oferowane żużlowcom. Ekstraliga rezygnuje z limitów pod wpływem UOKiK-u, który od pewnego czasu zajmuje się praktykami stosowanymi w żużlu. Postępowanie antymonopolowe dotyczy właśnie maksymalnych stawek wynagrodzeń. Czytaj także: Drugi raz, bez Rosjan nie pojadą. To będzie szok