W Toruniu wciąż mają duży problem z formacją młodzieżowców. Najpierw spore nadzieje pokładano w Krzysztofie Lewandowskim, a teraz w Antonim Kawczyńskim. Zespół jednak wcale na tych uzdolnionych chłopaków nie korzysta. Seniorzy praktycznie nie mogą liczyć na ich wsparcie. Stres paraliżuje Lewandowskiego Głębszy kłopot występuje u Lewandowskiego. Kiedy w swoim debiucie pokonał Piotra Protasiewicza, okrzyknięto go nadzieją toruńskiego żużla, choć przecież nie jest nawet ich wychowankiem. To już piąty jego sezon, a 20-latek nadal stoi w miejscu. Niektórzy twierdzą nawet, że jest coraz gorzej. Wcześniej tłumaczono to sprzętem czy też podejściem do uprawiania żużla. Problem tkwi jednak w psychice. Lewandowski potrafi na treningach i w imprezach młodzieżowych brylować, a kiedy przychodzi do rywalizacji ligowej, stres go paraliżuje. Baron posłał go na ławkę, miarka się przebrała Półtora roku temu chciano się go pozbyć. Najbardziej zainteresowane jego usługami były kluby z Gorzowa i Bydgoszczy. Wtedy wówczas do Torunia przychodził trener Piotr Baron. Lewandowski w Apatorze pozostał, a nowy szkoleniowiec miał być dla niego ostatnią deską ratunku. Baronowi skończyła się jednak cierpliwość i Lewandowski wylądował na rezerwie pod numerem 16. Na torze nie pojawił się ani razu, choć wynik przed wyścigami nominowanymi był już rozstrzygnięty. Złe wieści dla niego są takie, że zastępujący go Mikołaj Duchiński nie wypadł wcale źle. Zresztą kibice mają już nowego ulubieńca. Cała Motoarena mu klaskała, kiedy przywiózł cenny remis z Robertem Lambertem.