Czech niewiele w PGE Ekstralidze w tym roku pojeździł, a w trakcie sezonu został wypożyczony do Krosna. Tam dobrze się odnalazł i na pierwszoligowych torach był bardzo solidnym zawodnikiem. Zapewne zarówno jemu, jak i Cellfast Wilkom pasowałoby kontynuować współpracę. Pytanie, jak zapatruje się na to Falubaz, którego Kvech jest póki co zawodnikiem. Pomiędzy 20-latkiem a klubem było w tym roku nieciekawie. Falubaz zarzucał Kvechowi brak profesjonalizmu, polegający na przyjechaniu do Zielonej Góry bez mechanika. Żużlowiec momentalnie odparł te zarzuty i w dość mocnych słowach przedstawił swój punkt widzenia. - To nieprawda. Byłem sam tylko na jednym treningu. Mechanik musiał pojechać z reprezentacją do Gdańska. To nie był żaden ważny, przedmeczowy trening. Już wcześniej skontaktowałem się z klubem i poprosiłem o udostępnienie mechanika na ten jeden trening. Tylko ten jeden. Dzień później mieliśmy kolejne jazdy i już miałem majstra przy sobie. Nie wiem, o co chodziło Falubazowi. Już mnie to nawet nie interesuje - mówił pod koniec sierpnia w rozmowie z INTERIĄ. Musi dostać zgodę Prezes Falubazu Wojciech Domagała być może pozwoliłby Kvechowi na odejście, ale potrzebuje najpierw zgody "góry", czyli właściciela Stanisława Bieńkowskiego oraz miasta Zielona Góra. Poprzedni szef klubu był bardziej samodzielny, ale jak widać Domagała woli konsultować wszelkie decyzje z osobami będącymi ponad nim. Adam Goliński działał raczej na własną rękę. Tak czy inaczej, sytuacja Kvecha w Zielonej Górze nie jest za wesoła i być może szansą dla niego na przyszły sezon będzie tylko umowa w Krośnie. Zarówno w Zielonej Górze, jak i Krośnie uważają, że z niewolnika nie ma pracownika i w sumie dobrze by było, gdyby żużlowiec poszedł na stałe do zespołu z Podkarpacia. PGE Ekstraliga to jednak na razie za wysokie progi dla niego, a na zapleczu pokazał, że jeździć potrafi. Być może kiedyś do elity wróci. Pytanie, czy do Falubazu. Po ostatnich wydarzeniach raczej nieprędko obie strony ponownie się polubią.