Za nami trzecie i ostatnie spotkanie mediacyjne między Maksymem Drabikiem i Krono-Plast Włókniarzem Częstochowa. W rozmowach uczestniczyły władze ligi, a 16 stycznia udało się zakończyć cały proces i ustalić kwotę, jaką Drabik ma zwrócić klubowi. Dziury w składzie i kadrowe problemy. Los klubu na barkach nastolatka Włókniarz Częstochowa zażądał od Maksyma Drabika zwrotu 630 tysięcy złotych Początkowo Włókniarz żądał od Drabika 630 tysięcy złotych. Klub przekonywał, że to były pieniądze na przygotowanie do sezonu 2024, ale zawodnik nie przeznaczył ich na ten cel. Oczywiście żużlowiec był innego zdania i pokazał faktury. W trakcie mediacji ustalono, że faktury na około 430 tysięcy złotych są bezsporne. Pozostałe, między innymi ta związana z remontem garażu, uznano za takie, które można różnie interpretować. I właśnie część tej kwoty ze spornych faktur ma Drabik przelać na konto Włókniarza. Trudno jednak powiedzieć, czy to zrobi. Drabik czuje się pokrzywdzony. Włókniarz czepiał się prawie wszystkiego Na koniec stycznia Drabik ma poinformować Włókniarza, jaką podjął decyzję. Na razie wiemy, że zawodnik czuje się mocno rozżalony. Bardzo przeżywa cały ten proces. Znajomi próbowali go namówić na wyjazd na narty, żeby trochę od tego wszystkiego odpoczął, ale nie chciał. Najpewniej Drabik czuje, że klub go krzywdzi swoimi żądaniami dotyczącymi zwrotu kasy. Jak się dowiedzieliśmy, w trakcie mediacji padały różne pomysły ze strony Włókniarza. Klubowi działacze próbowali przekonać prezesów Ekstraligi, że zawodnik z kwoty na przygotowanie do sezonu opłaca starty w innych ligach i zawodach, więc już na starcie powinno się to jakoś proporcjonalnie podzielić. Jeśli Drabik nie odda kasy, to sprawa trafi do Trybunału PZM Jakby nie spojrzeć Drabik musi do końca miesiąca dać odpowiedź, czy oddaje kasę, czy też ma się ona zakończyć w Trybunale PZM. Włókniarz już poczynił kroki, by Trybunał o wszystkim zawiadomić. Wcześniej pojawiały się głosy, że Trybunał może całkowicie oddalić pozew klubu, ale teraz mówi się raczej, że to się może różnie skończyć. I być może lepiej oddać te 50 tysięcy, zamknąć temat i skupić się na przygotowaniach. Dodajmy, że to może być ostatnia tego typu sprawa, bo docierają sygnały, że za chwilę zmienią się przepisy. Teraz pieniądze kontraktowe są opisane w regulaminie, jako kasa na przygotowanie do sezonu. Po zmianie to będą pieniądze za podpis i żaden klub nie będzie miał prawa sprawdzać, na co wydał je zawodnik.